Bohater grany przez Pattinson'a przypomina historię z naszego domowego podwórka. Niczym Dyzma, przez przypadek zupełny wdziera się na salony, by poprzez kolejne romanse dorwać się do koryta.
Nie ma tu przesłania żadnego. Nie nazwałabym tego filmu romansem nawet. Jaki tu romans skoro bohater zalicza kolejne kobiety z zimną krwią i wyrachowaniem widząc jedynie cel przed sobą. Niszczy każdego, kto stanie na drodze, by nie wrócić tam, gdzie go znaleziono. Prawda jedynie jest taka, że ludzie którzy w życiu nie mieli kasy są niebezpieczni. Zawsze im będzie mało. A braki w inteligencji będą nadrabiać chamskim cwaniactwem. Cóż ... życie... gdy koryto spore, znajdzie się przy nim miejsce dla nie jednej świni.
Oczywiście koniecznie trzeba wspomnieć o aktorach. Jakżeby można ominąć "boskiego" Pattinson'a. Nie wiem, co wstąpiło w producentów, ale ten facet jest paskudny, ohydny, aseksualny niczym mątwa. Jego wyraz twarzy w niczym nie odróżnia się od wytarmoszonego wiatrem i deszczem kundla, który zgubił swego pana na drodze z pola do domu. Masakra jakaś. "Uwodziciel" z niego całkowicie nieautentyczny. Jak pomyślę, kogo mógłby uwieść to wyobraźnia podsuwa mi same postacie, które wąchają kwiatki od spodu od stuleci. Nie rozumiem tych zachwytów nad tym Panem... absolutnie nie.
Za to Panie są genialne. Same nazwiska mówią za siebie i same nazwiska się bronią. Grają wyśmienicie i wyśmienicie się je ogląda.
Mimo bladych "uroków" wampirzego Pattinsona, oklepanej fabuły całość ogląda się nad wyraz lekko. I nie będę się już czepiać szczegółów, wrażenie jest ważniejsze. I tak całość wypada naprawdę nieźle. Uściślijmy sobie jednak fakt, że do kina na ten film bym się w życiu nie wybrała.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))