Strony

czwartek, 27 grudnia 2012

HOUSE AT THE END OF THE STREET

Nie da się ukryć, że jedynym powodem dla którego sięgnęłam po ten film była obsada. I tylko na jej temat mogę powiedzieć coś dobrego.
Niestety film jest do bani. Jest słaby i beznadziejnie głupi, jeżeli głupota może być beznadziejna. Jak zwał tak zwał, szkoda czasu na te banialuki.
Film teoretycznie ma być thrillerem o psychotycznym chłopcu, którego chce ocalić przed zatraceniem piękna młoda dziewczyna. I gdyby nie tona mało życiowych absurdów to jeszcze można by było łyknąć ten stek bzdur. Ich ilość jest jednak nie do przełknięcia. Można się udławić już po pierwszych trzydziestu minutach. Nie mówiąc o tym, że przez pierwszą godzinę nic wielkiego się w filmie nie dzieje oprócz bezproduktywnego gadania.
Tak de facto, gdyby nie zakończenie, które skutecznie wybiło mnie z letargu, to nie zauważyłabym nawet, że oglądam film. I chyba tylko z powodu tego zakończenia ten film nie stał się kompletną porażką.
Moja ocena: 3/10


Napisy końcowe to najlepszy moment filmu, a to za sprawą rewelacyjnego BONOBO :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))