David Frankel najwyraźniej znów jest w formie, bo nakręcił bardzo przyjemny romans, który jest na tyle uniwersalny, że może go śmiało oglądać młodsza i starsza część widowni.
Kryzysy małżeńskie są tematem bardzo plastycznym, jednak mało w kinie jest odniesień do kryzysów wśród ludzi starszych. Może dlatego, że za scenariuszem stoi kobieta, ten film jest tak ciepły, a jednocześnie życiowy. W omawianych przez bohaterów rozterkach i problemach małżeńskich czuć rękę i oko kobiety. I chyba dlatego tak miło i przyjemnie ogląda się to, co może stać się naszą przyszłością, ale niekoniecznie musi. Także drogie damy bądźmy czujne, bo nasi Panowie zdecydowanie nie będą ;-)
Genialnie dobrana obsada. Streep z tym swoim matczynym tonem i Lee Jones, twardy jak orzech. Nawet Carrell w roli psychoterapeuty sprawdził się genialnie. Jego rola może nie była zbyt wymagająca, w końcu ograniczał się do siedzenia w fotelu i poruszania ustami. Jednak cały ten entourage rewelacyjnie pasował do roli, jaką odgrywał.
Większość filmu jest raczej przygnębiająca. Każdy boi się wizji związku jaki go czeka w wieku bohaterów, a nawet jak już tam dotrze, to raczej woli tego tematu unikać. Może ten film nie jest przewodnikiem typu "700 sposobów na udany związek", ale nawet jeśli problem ten kiedyś kogolwiek dotknie, to jest to rewelacyjny motywator, żeby dosiąść i zmiażdżyć potwornego "smoka" :-)
Wzruszyłam się wiele razy, także ...
Moja ocena: 7/10
A niech mnie...bardzo zachęcający.... ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))