Strony

środa, 13 marca 2013

FESTEN



Gdy w kinie nie ma nic specjalnego, a rodzynki rzucane są, jak psu na matę. To jest to najlepszy moment na odkurzenie tytułów, które zawsze chcieliśmy zobaczyć, ale z braku czasu nie mieliśmy ku temu okazji.
Tak jest właśnie w moim przypadku.
Nie tylko brak lepszych tytułów na podorędziu był głównym motywatorem do sięgnięcia po FESTEN. To umiłowanie do dołów skandynawskich i pojawiający się w kinie nowy film Vinterberga POLOWANIE zmusiły mnie do poświęcenia parudziesięciu minut na ten seans.
I to był absolutnie dobrze spożytkowany czas.

Myślę, że o wiele lepiej opowiadałabym o tym filmie, gdybym mogła powiedzieć wszystko. Musiałabym jednak mieć pewność, że czytelnikami będą osoby, które już ten film widziały. A z pewnością tak nie jest. Wybaczcie więc, ale będę się poruszała w świecie ogólników. Dlaczego ? Zdradzić fabułę tego filmu, to jak iść na pokaz prestidigitatora wiedząc jakimi trikami się posługuje. Zaczynając seans kompletnie nie wiedziałam o czym ten film będzie, oprócz kilku detali. I bardzo dobrze. Jak się później okazało, moment zaskoczenia, jest najistotniejszym momentem tego filmu.
 

Vinterberg zabiera nas na urodziny. Solenizantem jest 60-letni właściciel "pensjonatu". Jest on statecznym, ułożonym, ogólnie szanowanym panem, który w życiu osiągnął już wszystko. Na uroczystość zjeżdżają się przyjaciele i najbliższa rodzina. Wujkowie, ciocie, rodzice i najważniejsze trójka jego dorosłych dzieci. Córka i dwóch synów.
 

Jak tylko impreza się rozkręca coraz bardziej poznajemy towarzystwo i ich obyczaje. Niech nie zmyli nikogo frak, suknia balowa i mucha. To towarzystwo ksenofobów, kłamców, hipokrytów, którzy bardziej niż w swoim towarzystwie lubują się pławić w bogactwie. Pod przykrywką kultury i dobrego smaku, kryją się depresanci, alkoholicy i psychicznie pokrzywieni ludzie. Ten bal przypominał mi zjazdy SS, czy NSDAP, w których umundurowani mordercy i wyfiołkowane damy śpiewały jedną pieśń w imię tzw.wyższej prawdy, która miała nieść dobrobyt i szczęście wybrańcom.



Vinterberg w sposób bardzo obrazowy i brutalny pokazuje, jak prawdziwym jest stwierdzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Widz nie łudzi się, że owi goście urodzinowi przyjechali ze względu na szacunek do solenizanta. Grunt to odpękać swoje. Dobrze się zabawić, nażreć i napić za friko. Skoro znosili humory Pana domu przez tak długi czas, to niech buli. Nie ma fałszu, ani krzty, w tym obrazie, gdy obserwujemy historię rodzeństwa. To jedno wielkie bagno hipokryzji, w którym taplają się wszyscy ślepcy, głusi i niemi. Nie ma tu miejsca na gorzką prawdę, czy prawdę w ogóle. Każdy jej przejaw jest tłamszony i niszczony, lub topiony w kielichu pełnym wódy.

 
FESTEN to strukturalnie film kręcony zgodnie z manifestem Dogmy. Bardzo surowe zdjęcia, zero podkładu muzycznego. Kamera prowadzona z ręki i oczywiście w plenerze, bez sztucznej scenografii i sztucznego oświetlenia. Nie jestem wielką fanką Dogmy, jednak trzeba oddać, że dzięki niej film jest bardzo realistyczny. Sceny oddane przypominają kadry filmu dokumentalnego, co tym bardziej potęguje emocje. Mamy wrażenie, że ta historia jest równie prawdziwa, co historia sąsiada zza ściany. Ta forma uwydatnia aktora, jako człowieka poprzez postać, którą gra w taki sposób, że jest namacalna. Nie ma tu miejsca na sztuczność i efekciarstwo. Bez wspaniałych kreacji aktorskich nie byłoby jednak o tym mowy. Sama śmietanka duńskiego kina: , , , .

 
Nie wiem, czy Smarzowski w swoim WESELU choć odrobinę wzorował się na filmie Vinterberg'a, ale jeśli miałabym ten film porównać, to właśnie do WESELA, a właściwie na odwrót. Dlaczego więc warto obejrzeć ten film ? Jest kilka powodów. Przede wszystkim dla tych, którzy interesują się kinem, ze względu na Dogmę. W tym filmie ukazane są jej wszystkie, 10, przykazań. To film wielokrotnie nagradzany i doceniany przez ogólnoświatową krytykę. Ale fakać krytykę, każdy powinien mieć swój punkt widzenia, swoją perspektywę, swoją myśl. Jednak ci, którzy w kinie szukają nieprzeciętnych wrażeń, mocnych, wstrząsających, łamiących zasady i świętości, poruszających problemy, które z gruntu nie ujrzą światła dziennego - to ten film jest właśnie dla tych widzów. I to najważniejszy powód, dla którego warto sięgnąć po tę pozycję.
Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))