Ulrich Seidl kupił mnie po raz drugi. Jego trylogia zaczyna się robić coraz ciekawsza i aż mnie skręca na myśl o kulminacji. Zaczynam mieć coraz większą ochotę na rekonesans jego wcześniejszych dokonań sprzed IMPORT/EXPORT, który swoją drogą był niezły, jednak do poziomu PARADIES jeszcze trochę za daleko.
Genialny obraz wariactwa religijnego, które mądrzy zwą fanatyzmem. Anna Maria to dojrzała kobieta, której misją stało się nawrócenie Austriaków na katolicyzm. Zapisała się do jakiejś jezusowej sekty, łazi po chałupach, głównie ciemnych i biednych emigrantów i masakruje ich figurką maryjną i ideologią religijną. Jest przy tym tak autentyczna, że hipokryzja wylewa się jej porami po ciele. Ma problemy z mężem, ale przede wszystkich ogromne ze sobą. Zachowuje się jak nastolatka, która na widok swego idola na plakacie masturbuje się nocami i ślini. To co Anna Maria wyprawia to obraz szału, amoku i zaawansowanego stadium wariactwa. Jej po prostu brakuje miłości i faceta, który w 100% z powrotem zrobiłby z niej pełnowartościową kobietę.
Seidl wspaniale przy tym wymieszał dwa wątki - religijny z samotnością. Reżyser powoli odkrywa karty przeszłości Anny, z których dowiadujemy się, że kiedyś tam była ona przeciętną, normalną kobietą - żoną. Nagle bowiem pojawia się w domu jej mąż, kaleka i to on staje się jakby przeciwwagą między opętaną przez Jezusa Anną, a rzeczywistością. Najzabawniejsze jest jednak to, że tym balansem jest muzułmanin. Wbrew pozorom jednak nie jemu fanatyzm strzela z oczu piorunami. Jest on raczej głosem racjonalizmu i rozsądku w domu, w którym profanum zostało wyparte na rzecz sacrum.
Swego czasu Marks powiedział, że religia to opium dla ludu, natomiast współczesny Richard Dawkins uważa ją za zbiorowe urojenie, któremu poddawani jesteśmy już po urodzeniu. No a mój ulubieniec Freud zreferowałby to krótko - religia to powszechna nerwica prześladowcza, z której ludzkość powinna się wyleczyć. Patrząc na bohaterkę, to odniosłam wrażenie, że jednak Freud się nie pomylił. W granicach rozsądku wszystko jestem w stanie zrozumieć. Pod warunkiem, że nikt swoim poglądem nie krzywdzi drugiej osoby. Patrząc na poczynania bohaterki o krzywdzie fizycznej wprawdzie nie ma mowy. Ale można dywagować i znów bliżej stwierdzeniu Dawkins'a, że indoktrynacja jest gorsza od faszyzmu. Bohaterka bowiem świadomie wybiera mieszkania osób biednych, zagubionych, którzy czują się w słabi i samotni, by je potem, jak to zwie "nawracać". Trudniej jest jej bowiem dotrzeć do jednostek, które są ze swego życia zadowolone. W przypływie racjonalnych argumentów po prostu się gubi. A tak nawiasem mówiąc, to Maria Hofstätter jest w swej postaci genialna i tak autentyczna, że miałam ochotę rozsupłać jej to misternie utkane z włosów gniazdo na głowie.
Seidl po raz kolejny do swej trylogii za główny podmiot historii wybrał kobietę. Kobietę samotną. Po przejściach, ale zdeterminowaną. Nie wiem, czy chciał nam przekazać, że takich jednostek powinniśmy się bać ? Nie mam pojęcia, ale faktycznie fanatyzm Anny jest przerażający. Czekam więc z utęsknieniem na NADZIEJĘ. Ciekawa jestem, czy będzie bardziej optymistyczna od swych poprzedniczek, choć liczę na to, że nie. W dużym stopniu Seidl bowiem trafia do mnie ze swoimi obserwacjami. Nie są one wydumane i nakreślone grubą kreską po niebie. To historie z życia wzięte. Ci bohaterowie naprawdę żyją i są. Nie są wyłącznie wymysłem ludzkiej wyobraźni. I to najbardziej do mnie przemawia.
Obowiązkowo polecam, tak jak i poprzedni PARADIES: LIEBE.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))