Na sam pierw trzeba oddać twórcom hołd za uwiecznienie dzieła Henry James'a na dużym ekranie i umiejętność przełożenia treści na język współczesny. To nie lada wyczyn i nie zawsze dobrze wychodzi (patrz masa współczesnych interpretacji Szekspirowskiej twórczości).
Drugim atutem jest z pewnością mocna historia. Tu jednak lwią część roboty odwalił James, więc autorzy filmu mieli praktycznego gotowca do przerobienia.
Historia Maisie przeniesiona została do współczesnego Nowego Jorku. Dysfunkcyjnej rodziny rockowej piosenkareczki i jej wiecznie nieobecnego byłego męża biznesmena. Maisie wychowywana jest praktycznie przez swych opiekunów. Obcy ludzie tworzą jej rodzinę, która ma, teoretycznie, stanowić wzorzec dla jej przyszłych związków. Przykry to jednak widok. Matka jest wiecznie nieobecna, fizycznie i mentalnie. To osoba żyjąca w chmurach, w swoim świecie wielkiej kariery. Mocno egoistyczna i kompletnie nieodpowiedzialna. Ojciec mimo poważniejszej profesji nie stał się wcale bardziej odpowiedzialnym rodzicem. Córka jest jak zabawka. Jak jest fajna i miła to mi jest fajnie i miło. Jak stwarza problemy i ma swoje potrzeby, to czas zwinąć żagle i udać się w podróż biznesową za granicę. Ta para tworzy rodzinę niespełnionych życzeń. Wiecznie coś obiecując, burzy dziewczynce obraz zaufania. Nie dotrzymywanie słów, kłamstewka i ciągła nieobecność. Świat Maisie to świat ułożony na miałkim gruncie. Pozbawiony fasad. Co chwila coś się wali, pali, burzy. Mimo to dziewczynka jest nad wiek silna. I ma niezwykłe szczęście do dobrych ludzi. Ludzi z zewnątrz, którzy są dla niej dobrzy i którzy pokazują jej świat "normalnych" zasad, emocji, związków. I tą nadzieją, na ową normalność, żywi nas ta historia.
Sam film jest rzetelnie nakręcony. Ta de facto niewiele jest punktów do których można się przyczepić. Aktorska obsada jest mocna na pierwszym planie (mała była rewelacyjna). Niestety moje obawy co do Skarsgarda się potwierdziły. To bardzzzooo przeciętny aktor i do poziomu ojca lat świetlnych mu brakuje. Ale jest młody, może będzie miał jeszcze swoje oscarowe 5 minut. Btw. Coogan z wiekiem jak wino.
Cóż mogę więcej powiedzieć, o filmie, który jest naprawdę niezły. Może oprócz tego, że bohaterowie są momentami tak denerwujący i wkurwiający, że miałam ochotę pogryźć ekran. Zastanawiam się, czy nie powinien to być atut. A jednak... film plasuję pomiędzy 6 a 7/10, daję jednak 6 ponieważ oprócz tzw. dobrego rzemiosła brakuje tu tzw. iskry bożej. Punktu zaczepienia, na którym mogłabym się podeprzeć. Patrząc z perspektywy obraz ten wydaje się być one of the million. Gdyby autorzy pokusili się na przedstawienie świata Maisie z jej perspektywy, a nie perspektywy świata dorosłych, przekaz byłby mocniejszy i o niebo lepszy. Może się czepiam, ale czegoś mi tu po prostu brakowało. Mimo to polecam tym, którzy lubią rzewne historie o trudnym dzieciństwie.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))