Kiedy do kamienicy, w której mieszka samotny krawiec Carlos wprowadza się piękna Rumunka, nie podejrzewa, że jej sąsiadem jest seryjny morderca, który niczym Hanibal zjada swe ofiary na obiad. Taki opis fabuły był wystarczającą zachętą. Po drodze ubzdurałam sobie również, że skoro to thriller hiszpański to z pewnością będzie równie dobry, co MIENTRAS DUERMES. I jak sobie ubzdurałam, tak wraz z upływem seansu wiadro pomyj zlało mi się na głowę. To naprawdę cienki film. Dramatyzmu tu tyle co za paznokciem.
Początek może sugerować wiele. To przepiękna piłka zmyłka. Człowiek spodziewa się burzy emocji na ekranie, akcji z MILCZENIA OWIEC, czy suspensu z najlepszych kryminalnych opowieści. Niestety w zamian otrzymuje mdłą mamałygę, a z MILCZENIA OWIEC pozostaje wyłącznie pierwszy człon. Dialogów bowiem jak na lekarstwo.
O ile początek wydawał się obiecujący, o tyle im dłużej film trwał tym gorzej się go oglądało. Fabuła boli. Jak można popsuć tak dobrze zapowiadający się thriller, do tej chwili pojąć nie mogę. A wprowadzony wątek miłosny jest irracjonalny i trafiony, jak kulą w płot.
Wszystko w tym filmie leży, oprócz zdjęć, które rzeczywiście pieszczą oko. Oprócz fabuły tragicznie są nakreślone postaci oraz relacje między nimi. Wątek morderstw też pozostawia wiele do życzenia. Ani tu brutalności, ani oryginalności. Dialogi leżą i kwiczą, a aktorzy są tak sztuczni, jak postacie woskowe.
Cóż dużo gadać, mijać wielkim łukiem.
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))