Zachęcająco wybrzmiewa bijąca po oczach reklama z posteru - "Europejski Wilk z Wall Street". I powiem szczerze, że jestem przykładem rybki, która połknęła ten tandetny haczyk. Nie miałam w planach tego filmu, a jednak złamałam się. I dziwne to filmowe doświadczenie było. Pierwsza połowa filmu sugerowała przekoloryzowany film bez ikry. Jednak każda kolejna minuta nadawała pewnego rodzaju sznytu fabule.
A propos fabuły. Tytuł filmu to nazwiska dwóch bohaterów. Jeden z nich to doradca finansowy, wróg wszelkich systemów podatkowych, ideowiec z głębokim poczuciem misji. Spies natomiast mógłby rzeczywiście podać dłoń Jordanowi Belfortowi, choć w kontaktach z mediami jest mistrzem świata. Dziwkarz, narkoman, zepsuty kasą i możliwościami jakie ona daje. Jego zachowanie przejawia wszelkie formy dekadentyzmu. Ta dwójka, spokojnej biurwy z żywiołowym biznesmenem, to genialnie przedsiębiorczy tandem. Przejmując linie lotnicze stają się jednymi z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi biznesu w Danii. Ideologia Glistrupa zahaczająca o podatkową anarchię stanie się jednak zgubą dla ich długotrwałej przyjaźni.
Przyjaźń w SEKS, NARKOTYKI I PODATKI to rewelacyjny przykład w jaki sposób budowane są przyjaźnie w biznesie i na jakich filarach są one postawione. Filmowych bohaterów mimo zażyłości dzieli gruba kreska pieniędzy. Tam gdzie kasa trudno o trwałe przyjaźnie i nie ma lepszego przykładu na udowodnienie tej tezy, niż para bohaterów.
Reżyser Christian Boe idealnie uchwycił również sposób w jaki dochodzi się do wielkich pieniędzy. Świat finansjery pozbawiony jest wszelkich skrupułów, a etyką w biznesie, którą wkuwa się na studiach, możemy podetrzeć sobie tyłek po porannym wypróżnieniu. Nic bardziej mylnego. Tam gdzie przelewają się miliony nie ma czasu na sympatie i antypatie. To czysty, wykalkulowany rachunek zysków i strat, w który wliczone są ofiary. Chwyty poniżej pasa, podchody, nielegalne wyciąganie informacji i intrygi to chleb, którym żywi się wielki świat ogromnych pieniędzy. Możemy się oburzać i obruszać, jednak tak skonstruowany system funkcjonuje od wieków i w tym temacie nic się nie zmieni. Mając taki obraz przed oczyma słodkie teksty o budowaniu majątku ciężką pracą wydają się nietrafione. Chyba, że rozmówca sprecyzuje co ukrywa pod pojęciem "ciężka praca". Jednego bowiem bohaterom zarzucić nie można, rzeczywiście "ciężko pracowali".
Od strony technicznej film jest mocno nierówny. Jak już wspomniałam, pierwsza połowa mocno nuży. Warto jednak przeczekać. Charakteru filmowi nadają bardzo kolorowi bohaterowie, pełni kontrastów i niespójności. Na uwagę zasługują aktorzy wcielający się w ten tęczowy tandem. Rewelacyjny, jak zwykle, Nicolas Bro oraz nie do rozpoznania Pilou Asbaek, który stworzył żywiołową postać Spiesa.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))