Ależ się bałam tego seansu. Niestety z powodu rosnącej liczby filmów do obejrzenia, muszę robić skrupulatny przesiew inaczej zakopię się po uszy. Dlatego każda strata mojego czasu na filmy słabe, o beznadziejnych nie wspominając, jest dla mnie szczególnie bolesna. A tu bardzo miła niespodzianka. Seans z GOD'S POCKET okazał się czasem dobrze spożytkowanym.
Ktoś mądrzejszy ode mnie skategoryzował ten film jako dramat. Sama już nie wiem, czy moje pokrętne poczucie humoru i wrażliwość znów mnie zwiodły na manowce, ale dla mnie to niezwykle błyskotliwa czarna komedia z dramatem w tle. Fabuła może nie wskazuje na humorystyczną nutę, ale gdy przyjrzymy się bliżej, dostrzeżemy kilka niezwykle zabawnych postaci, parę mega komicznych sytuacji i krotochwilny scenariusz naszpikowany błyskotliwymi dialogami.
A wszystko z powodu śmierci pasierba głównego bohatera. Chłopak nie był lubiany, miał poprzekładane w głowie, można by go ustawić w szeregu łobuzów, co to lubują się w wyrywaniu muchom skrzydełek i podpalaniu kotów. Kiedy chłopak dostaje nauczkę, Mickey - jego ojczym ma nie lada problem. Żona dostaje małpiego rozumu, nielubiane szwagierki krążą jak sępy nad głową, a chroniczny niedobór gotówki doprowadza do skrajnie komicznych sytuacji.
Tytułowy GOD'S POCKET to dzielnica robotnicza, przepełniona typami spod ciemnej gwiazdy, ludźmi zahartowanymi w ciężkiej pracy, którzy wieczorami nie stronią od butelki. Miejsce, które zobrazowano nie pozostawia złudzeń, co do przyszłości. Rodząc się w nim ulegasz stygmatyzacji. Ponury to obraz, jednak wprowadzona dawka humoru i sporo naprawdę kolorowych postaci rodem z książek Bukowskiego nadaje filmowi zupełnie innego wymiaru. Ogromnym atutem staje się tutaj obsada aktorska. Oczywiście rewelacyjny, jak zawsze, P.S.Hoffman w roli ojczyma, kochliwy dziennikarz z problemami alkoholowymi - bombowy Richard Jenkins, czy pazerny przedsiębiorca pogrzebowy - Eddie Marsan. Niestety strasznie szkoda słabo rozbudowanej roli Turturro, no i oglądanie Christiny Hendricks w scenach miłosnych bez negliżu powinno być surowo karane.
Może GOD'S POCKET nie jest filmem, który zachwyca zdjęciami, czy ścieżką dźwiękową i nie zapiera tchu w piersiach. Jednak, jak na debiut reżyserski, aktor John Slattery obrał sobie ciekawy projekt i naprawdę fajnie go zrealizował. Oprócz oryginalnej fabuły i cynicznego podtekstu warto pochylić się nad jedną z ostatnich ról Philipa Seymoura Hoffmana. Nie będziemy mieli już bowiem okazji podziwiać jego nowych kreacji, nad czym szczerze ubolewam.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))