Gregg Araki po bardzo chłodnym przyjęciu przeze mnie KABOOM powraca z bardzo ciekawym, intrygującym i mocnym projektem. WHITE BIRD IN A BLIZZARD to ciekawy mix gatunków filmowych, które dozowane w odpowiednich proporcjach zbudowały projekt przykuwający uwagę na dłużej.
Przez większość trwania seansu nie mogłam wyzbyć się uczucia podobieństwa tego filmu do AMERICAN BEAUTY. Prowadzona narracja, konstrukcja bohaterów, poruszona problematyka wzmacniają uczucie pokrewieństwa. Opowieść o rodzinie Connorów prowadzona jest z punktu widzenia jednego obserwatora - dorastającej córki Kat. Tkwiąc w swym dziecięcym błogostanie pewnego dnia będzie musiała znacząco zrewidować swój pogląd na temat małżeństwa rodziców. Jej matka, Eve, która przypomina bohaterki z filmów BLUE VALENTINE, MAŁE DZIECI, DROGA DO SZCZĘŚCIA to kobieta zamknięta w klatce konwenansów. Nieszczęśliwa, zgorzkniała, rozbita. Codzienna rutyna gotowania kolacji i obiadków, bycie przykładną żoną i matką dla dorastającej już córki oraz coraz bardziej doskwierająca samotność, to składowe budujące wewnętrzny dramat Eve. Nie jest to postać sympatyczna, ale Araki wbudował w Eve ogromną ilość emocji, które łączymy ze współczuciem i wyrozumiałością. W odnalezieniu siebie i w wyjściu z marazmu nie pomaga ani mąż, ani córka. Dopiero tajemnicze zniknięcie Eve wzmaga w Kat uczucie głębszego zrozumienia matki, jej postawy i związku z ojcem. Wspomnienia córki przenoszą nas w czasie, dzięki czemu powoli odkrywamy kolejne karty zagadki Eve.
Nie sądziłam, że Araki będzie jeszcze w stanie wykrzesać z siebie tak ciekawą i frapującą historię oraz opowiedzieć ją w bardzo zajmujący sposób. Brak równoległej narracji, historia opowiadana wyłącznie z punktu widzenia jednego z bohaterów, oniryzm i przemieszanie dramatu psychologicznego z thrillerem sprawiły, że film ten wyjątkowo dobrze się ogląda. Wchłania, intryguje, z kadru w kadr wzmacniając uczucie niedosytu. Dla mnie dodatkowym atutem jest czas akcji. Przeniesienie historii do lat 80-tych okraszone wyśmienitą ścieżką dźwiękową sprawiły, że odbierałam ten obraz jeszcze bardziej intensywnie. A bez Evy Green oraz jej wyjątkowego wkładu w dramaturgię i obiecującej Shailene Woodley nakreślona historia nie nabrałby takiej głębi i wyrazu.
Szczerze polecam. WHITE BIRD IN BLIZZARD to niezwykle zajmujący obraz, który przy okazji wywołuje sporą dawkę emocji. Jedynym mankamentem, jaki znajduję, to zbyt przewidywalne zakończenie, które na tle koncepcji filmu wydaje się być nie do końca dopracowanym.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))