Strony

czwartek, 16 października 2014

MISS VIOLENCE [2013]




A już myślałam, że po KLE, ALPACH i ATTENBERG nic mnie już w greckim kinie nie zaskoczy. O losie... co to za film ?!!!! Ująć jednym słowem: majndfak, jakich mało. Jeśli komuś przypadły do gustu trzy wyżej wymienione przeze mnie tytuły, to MISS VIOLENCE może brać w ciemno. Fabuła tego filmu to koszmar, którego życzyć nie będziemy największemu wrogowi.



Nie dziwi mnie, że Alexandros Avranas zdobył serce krytyków na festiwalu w Wenecji i opuścił ją dzierżąc dumnie w dłoniach srebrnego Lwa w kategorii reżyseria. Ten niesamowity dramat to niezwykle kameralny obraz, który usypia ludzkie zmysły i jak kot drapieżny skrada się powoli w ciemnościach gotowy do brutalnego ataku. 
Avranas od pierwszych kadrów buduje atmosferę klaustrofobii. W trakcie idyllicznej zabawy urodzinowej samobójstwo popełnia 11-sto letnia solenizantka. Nie ona jest jednak obiektem zainteresowań Avranasa. Autor skupia swoją uwagę wokół jej rodziny. Dziadków, nieletniej ciotki, oraz matki samotnie wychowującej dwójkę rodzeństwa. To niezwykła rodzina. Wydawałoby się spokojna, ułożona, przykładna, przeciętna. Samobójstwo dziewczynki burzy ich spokój. Rodziną zaczynają interesować się służby społeczne, a to stwarza realne niebezpieczeństwo. Zainteresowanie bowiem może wykroczyć poza sferę, którą skrzętnie ukrywają przed światem.



Rodzina zobrazowana przez Avranasa to obraz dysfunkcji i patologii. Dziadek, trzyma na krótkiej smyczy żonę, córki i wnuków. Wyznacza im granice, zaciska pętlę na szyi, nie pozwala oddychać. Ich los jest ściśle jemu podporządkowany. To rodzina pozorantów. Nikt nie ma bladego pojęcia, jakie koszmary skrywane są za drzwiami tego domostwa i nikomu, przez myśl by nie przeszło, że ten stateczny, starszy Pan swojej najbliższej rodzinie mógłby zgotować niezłe piekiełko. 
Avranos nie jest jednak pazerny na wiedzę. Powoli uchyla nam drzwi tego domu. Początkowo zauważamy ład i niezwykły porządek. Gdy drzwi się szerzej otwierają w ten obraz rodzinnej atmosfery zaczyna wkradać się rdza. Coś zgrzyta, coś kłuje i szczypie w oczy. Ukradkowe spojrzenia, apatia, ślepe posłuszeństwo i bezwolne podporządkowanie. Nagle nie dochodzi do nas śmiech dzieci, ich niewinność i beztroska. A ściany zaczynają porastać zmurszałym, zgniłym nalotem.



Nie sposób przejść przez ten film bez odruchów odrazy, wzburzenia, czy obrzydzenia. Intensywność tego obrazu jest dawkowana. Początkowy spokój, ciszę i opanowanie Avranos rozbudowuje, rozkręca, eskaluje, aż końcowe sceny eksplodują intensywnością emocji, które wykraczają poza skalę. Niestety MISS VIOLENCE zbyt mocno przywołuje w pamięci film KIEŁ Lanthimosa i to pod wieloma względami. Avranas stosuje tę samą stylistykę, charakterystykę postaci, czy budowanie atmosfery wobec zbliżającego się katharsis. Oba te filmy buduje przeciętna, wielodzietna rodzina. Oba poruszają niezwykle ciężkie emocje i burzą krew w żyłach. Oba są filmami, które pozorny spokój przeciętnej, mieszczańskiej familii burzy patologia, zwyrodnienie i zdeformowana psychika ich członków. Najważniejsze jednak, że oba te filmy na długo wryją się nam w pamięć. 



Z jednej strony odwoływanie się Avranasa do filmów Giorgosa Lanthimosa, czy Achiny Rachel Tsangari można uznać za cechę pozytywną. Kontynuuje on bowiem bardzo oryginalny nurt w kinie greckim, który wytworzył się na przełomie ostatnich lat. To kino niepokojące, pesymistyczne i przygnębiające, które obłoconymi butami wchodzi w podstawową komórkę społeczną państwa, jaką jest rodzina. Rodzina jako podstawa systemu. Rodzina zepsuta, zdeformowana, która tworzy patologię, kształtuje kolejne złamane pokolenia budujące system. Z drugiej strony, życzyłabym sobie i Avranasowi trochę więcej oryginalności. Mimo wszystko film ten ma tak niesamowicie zbudowany klimat, tak brutalną fabułę i piekielnie dobrych aktorów, że nie jestem w stanie się nad nim znęcać. Miazga, absolutna, totalna, kategoryczna. Miazga.
Moja ocena: 8/10 [ ale nie zdziwię się, jak jutro zmienię ocenę na 9 ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))