Strony

środa, 26 listopada 2014

HOUSEBOUND [2014]




Nowa Zelandia słynie z ciekawych propozycji horrorowych pastiszy. Zarówno Petera Jacksona BAD TASTE, jak Jonathana Kinga BLACK SHIP można zaliczyć do horrorów mocno zakrapianych czarnym, jak smoła humorem. HOUSEBOUND śmiało może dołączyć do tego zacnego grona. Film wprawdzie nie jest dziełem epokowym, nie burzy stereotypów i nie wywołuje histerycznego bólu przepony, ma jednak swoje momenty.



Reżyser Gerard Johnstone postanowił w lekkim, humorystycznym świetle przedstawić nam pastisz horrorów z podgatunku "opętanych domów". A gdy przyjrzymy się fabule bliżej zauważymy pewne konotacje z horrorem 100 FEET [2008]. 
Za próbę kradzieży na młodą, buntowniczą Kylie Sąd nakłada areszt domowy. Ze smyczą na kostce, przez 8 miesięcy musi przejść domową resocjalizację u boku marudnej matki i jej milczącego kochanka. Jak na rasową buntowniczkę przystało, Kylie nie poddaje się tak łatwo lekcjom światopoglądowym prowadzonym zarówno przez psychoanalityka, jak i kuratora. Kylie jest krnąbrna, złośliwa i jak na młodocianą rebeliantkę przystało, agresywna. Nie trzeba więc się długo namyślać, że domowy pobyt w domu umili Kylie zjawa z tajemniczym przekazem.



Cała historia nie ma znamion typowego horroru. Mało co tutaj straszy. Niewiele wywołuje gęsią skórkę, a cała historia z upiorem podszyta jest kryminalną otoczką. I gdyby nie lekko humorystyczny rys całość byłaby mdła i nudna, aż do bólu. 
Nie jestem zadowolona z tego seansu, choć tak jak wspomniałam wcześniej, film ten posiada naprawdę fajne momenty. Niestety nie są one proporcjonalne do pozostałej części filmu i przyznać się muszę, że większość tego seansu była po prostu ospała. Owej monotonii nie zrekompensowała nawet przyzwoita końcówka i fajna scena końcowa wieńcząca film. 


Cóż, HOUSEBOUND z pewnością zaliczam do ciekawostek, jednak obawiam się, że za tydzień nie będę miała bladego pojęcia o czym ten film był. A szkoda... mając w pamięci świetny BAD TASTE, chciałoby się powtórki z rozrywki, przynajmniej w kontekście wysokiego poziomu.
Moja ocena: 5/10 [a za mega fajne zakończenie nawet 5,5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))