Strony

niedziela, 2 listopada 2014

THESE FINAL HOURS [2013]





THESE FINAL HOURS to kolejny przykład idiotycznego przypisywania filmom etykiet gatunkowych. Z pewnością nie jest to thriller, jak informują nas portale filmowe, a jeśli zbliżył się choć trochę do tego gatunku, to możemy tego nie zauważyć. THESE FINAL HOURS to przede wszystkim dramat osadzony w aurze zbliżającej się apokalipsy. Film katastroficzny, naznaczony dylematami jednostek w obliczu zbliżającej się tragedii. 


Scenarzysta i reżyser australijski Zach Hilditch przedstawił nam niezwykle intrygującą, aczkolwiek mało oryginalną fabułę. Fabułę, która ociera się o takie filmy jak DEEP IMPACT [1998], METEOR [1979], FISH STORY [2009], MELANCHOLIA [2011], TAKE SHALTER [2011], czy SEEKING A FRIEND FOR THE END OF THE WORLD [2012]. Charakteryzuje ją moment starcia zbliżającej się zagłady ludzkości z pragnieniem życia i brakiem umiejętności pogodzenia się z własną śmiercią. W każdym z wymienionych tytułów bohaterowie z myślą o zbliżającej się katastrofie radzą sobie na swój własny sposób. Jedni przeżywają ją na wskroś, drudzy podchodzą do niej z dystansem i wyluzowaniem, trzeci całkowicie się jej poddają. Podobny schemat dostrzegamy w THESE FINAL HOURS. Wprawdzie obraz jest kompletnie pozbawiony humorystycznej otoczki, za to cudownie zbalansowano ludzką tragedię z jej własnym zdziczeniem. Wyobraźmy sobie bowiem świat bez praw, bez rządów, bez zasad i reguł. Świat wolny od schematów, barier i granic. A w nim my i nasze własne wewnętrzne konflikty, nasza małostkowość, blizny doznane w przeszłości, czy kompleksy nabyte w dzieciństwie. Nasze schizy i obrośnięta tłuszczem megalomania. Zach Hilditch bez nadmiernej brutalności, idealnie ukazał ten moment, w którym człowiek, niczym pies trzymany na uwięzi przez lata w końcu zostaje spuszczony ze smyczy. Nie wszyscy chcą walczyć, nie wszyscy chcą być świadkami własnej śmierci i śmierci najbliższych, a niektórzy w ciągu kilku godzin życia chcą nadrobić wszystko to, co było dotąd zakazane lub/i to czego nie zdążyli jeszcze przeżyć. 


Hildtitch nie zastanawia się nad jednostkami chorymi i zepsutymi. Na przykładzie bohatera i jego nastoletniej towarzyszki uwypukla problem, który stanowi świadomość własnego kresu. O czym myśli człowiek wiedząc, że zaraz zginie? Czy warto robić bilans sukcesów i porażek własnego życia? Czy próbować nadgonić wszystko, co dotąd odwlekane było w nieskończoność? Jak przetrwać te kilka godzin agonii widząc wokół śmierć i pożogę? Człowiek chwyci się ostatniej deski ratunku, by przetrwać. Co robić, gdy desek zabraknie?
Patrząc w oczy bohaterom widziałam kołatające się w ich głowach pytania. Nie poddali się śmierci, nie wyrównali z nią rachunków na swoich własnych zasadach, nie poddali się własnym krwiożerczym instynktom i słabościom. Na ich twarzach wyryta była duma, szacunek i odwaga, mimo przeszywającego strachu.


Świetny film. Zaskakująco dobry. Niewielki budżet, aktorzy raczej mało znani, jednak realizacyjnie nie ma się do czego przyczepić. Piękne zdjęcia, bardzo plastyczne. Fajna ścieżka dźwiękowa. A przede wszystkich ręka reżysera, który w pełni scharakteryzował postawy ludzkie w momencie zbliżającego się armagedonu.
Ten film polecam tym, którzy w kinie katastroficznym doszukują się głębi i wyrazu, a nie wyłącznie wybuchów i wypasionego efekciarstwa. Z pewnością THESE FINAL HOURS jest bliżej do MELANCHOLII, czy TAKE SHALTER, niż do ARMAGEDDONU, czy THE DEEP IMPACT. Uwielbiam w natłoku filmowych tytułów wyłuskiwać takie perełki, jak ta. Filmy, na które pies z kulawą nogą nie zwróciłby uwagi, a które w pełni na nią zasługują. Kino australijskie póki co należy do jednych z moich ulubionych i póki co mnie nie zawodzi.

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))