Kilka lat temu Raymond De Felitta nakręcił bardzo przyjemną rodzinną komedię CITY ISLAND. Ponownie zbratał się Andym Garcia, dzięki czemu panowie przenieśli na ekran historię opartą na faktach o parze zakochanych okradających nowojorską mafię.
Tommy i Rosie to dwójka młodych ludzi, których głównym źródłem utrzymania jest rabowanie sklepów. Po pobycie w więzieniu Rosie namawia Tommy'ego na podjęcie uczciwej pracy. Ta jednak nie bardzo odpowiada chłopakowi. W poszukiwaniu łatwej, dużej gotówki postanawia obrabować kluby należące do nowojorskiego bosa mafii. Tommy wychodząc jednak z założenia, że okradanie przestępców nie jest przestępstwem łudzi się, że zdobyte pieniądze pomogą jemu i jego dziewczynie w rozpoczęciu nowego etapu życia.
Powiem szczerze, że długo tak mnie nie irytowały postaci filmowe. Główni bohaterowie to przede wszystkim para idiotów, płotek, które zadzierają z rekinami nie do końca zdając sobie sprawę z konsekwencji. Ich życiowa nieporadność i głupota wynika z lenistwa. A już kompletnym wariactwem było dla mnie uzasadnianie zwykłej napaści na tle rabunkowym bohaterstwem, tylko dlatego, że dwójka młodych kretynów porwała się na nieuchwytnych przestępców, morderców i hochsztaplerów. Niestety głupota z tego filmu wylewała się porami głównych bohaterów. A biorąc pod uwagę, że film jest oparty na faktach, nie mogę pojąć tej amerykańskiej hipokryzji. Nie zmienia to faktu, że film oglądało się dość przyjemnie. Fajna obsada w drugim planie. Wszyscy fani filmów o włoskiej mafii poczują przypływ nostalgii na plecach. Przyznać również trzeba, że i para głównych aktorów Michael Pitt oraz Nina Arianda świetnie spisali się w rolach zafiksowanych na siebie i totalnie nieżyciowych osób.
Czy polecam? Powiem szczerze, że nie jest to film, który koniecznie trzeba by zobaczyć, ale jeśli ma się pod ręką same gnioty, to z pewnością warto z ROB THE MOB spędzić czas.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))