Jedyny dramat polityczno-społeczny nominowany w tym roku do Oskara w kategorii najlepszy film. Reżyserka Ava DuVernay zekranizowała etap życia Martina Luthera Kinga, w którym zapalczywie walczy o prawa wyborcze Afroamerykanów. Obserwujemy jego zmagania zarówno z politykami, prezydentem Johnsonem, gubernatorem Stanu Alabama, jak i przeciętnymi obywatelami zarówno białymi, jak i kolorowymi. Jego samozaparcie, charyzma i troska o dobro swych braci i sióstr mobilizuje go do zorganizowania marszu protestacyjnego z tytułowej Selmy do samego centrum konserwatywnej Ameryki - Montgomery.
SALMA to kolejny antyrasistowski obraz opowiadający o prześladowaniu czarnej społeczności Stanów Zjednoczonych w latach 60-tych. To w tych właśnie czasach eskalowała działalność organizacji Kinga SCLC, jej walka o równouprawnienie i zniesienie dyskryminacji na tle rasowym. Ava DuVernay przedstawiła nam Kinga z dwóch wymiarów. Jego działalności, która stanowi trzon fabuły, jak i strony prywatnej, podsłuchów, zastraszania zarówno Kinga, jak i jego rodziny. DuVernay zobrazowała bohatera jako krystalicznego, oddanego sprawie społecznika, któremu w równym stopniu na sercu leży dobro społeczności czarnych, jak i rodziny. Nawołuje do pokojowych demonstracji, ganiąc zbrojne wystąpienia. Reżyserka nie wnika w konflikt Martina z Malcolmem X. Zahacza jedynie o ten wątek, jak i nadmienia o planach zabójstwa Kinga.
Trzeba przyznać, że gorliwość, umiejętność polemiki i konsekwencja Kinga jest porażająca. W tym filmie, King staje się przykładem, wzorcem człowieka oddanego sprawie, pełnego ideałów, który dobro społeczne przedkłada ponad własne. Poświęca siebie, swoją rodzinę i będąc świadomy zagrożeń oraz niebezpieczeństw również własne życie. Aż szkoda, że w dzisiejszych czasach nie wykształcił się tak mocny charakter, autorytet, wzór pełen ideałów, który wróciłby wiarę w ludzką bezinteresowność. W takich barwach rysuje się Martin Luther King ręką Avy DuVernay. Czy taki rzeczywiście był? Odsyłam do pokaźnej literatury.
SELMA to przede wszystkim obraz poprawny w każdym calu. Rzetelne oddanie faktów, umiejętne podbudowywanie fabuły w celu wywołania emocji [tutaj fantastyczna początkowa scena wybuchu bomby], bardzo dobre zdjęcia i wprost rewelacyjna obsada. Absolutnie nie dziwi mnie nominacja SELMY do Oskara. Ten film poruszoną problematyką, patosem, wybieleniem postaci Kinga, przynajmniej jego prywatnego życia, stał się idealnym wręcz kinem festiwalowym. Amerykanie doceniają swoją przeszłość, nawet jeśli rysuje się ona w dość czarnych barwach. Szkoda, że Akademia nie doceniła Davida Oyelowo, który rewelacyjnie przedstawił postać Kinga. Zarówno fizycznie, jak i mową ciała, sposobem mówienia oddał jego postać w pełni. Zachwyca również zbiór utalentowanych aktorów w drugim planie, min. Martin Sheen, Alessandro Nivola, Tom Wilkinson, Tim Roth, Giovanni Ribisi, Ophrah Winfrey. Może nie jest to kino wybitne, ale jest na tyle dobrze skrojone, że te dwie godziny seansu nie sprawiły większego problemu.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))