Zabawnie ogląda się filmowych mafiozów w eleganckich garniturach, włoskich butach, pozą makaroniarzy z filmów Scorsese i brytyjskim akcentem. Paul McGuigan opowiedział historię o wyspiarskich gangsterach w bardzo ciekawym stylu. Wprawdzie film powstał przed słynnymi filmami Guya Ritchiego, ale każdy entuzjasta jego obrazów powinien odczuć podobieństwo stylistyczne.
Fabuła prowadzona jest z pozycji narratora. Główny bohater, podstarzały gangster dowiaduje się, że jego były szef wychodzi po latach z więzienia. Ten fakt wzburzy spokój mężczyzny, na tyle, by przenieść się w czasie, opowiadając nam swoją świetlaną karierę kryminalisty. Tytułowy gangster rysuje się tutaj, jako pozbawiony skrupułów morderca, który wyczuwając słabość swego ówczesnego szefa postanawia uknuć intrygę, by skutecznie przejąć jego miejsce.
McGuigan zastosował wiele środków, by urozmaicić nam seans. Szybkie ujęcia i cięcia kadrów oraz ostra stylistyka. Obraz ogląda się bez większych bólów, głównie za sprawą dobrego scenariusza i piekielnie dobrych dialogów. Zachwyca również obsada, zarówno w pierwszym, jak i drugim planie. Mam jednak kilka wątpliwości. Film jest bowiem nierówny. Sporo jest scen, zwłaszcza tych kluczowych, które porywają, są genialnie skrojone, w pełni oddają panujący chaos, brutalność oraz agresję. Jednak całość kształtuje się niczym sinusoida.
Obraz GANGSTER NO.1 można uznać za propozycję dla fanów kina gangsterskiego. Kina męskiego, w którym króluje bezwzględność wobec panujących zasad, lojalność wobec swego "klanu" i nieprzebieranie w środkach. Takie składowe z pewnością odnajdziemy w filmie McGuigana. Reżyser nie tylko świetnie oddał klimat filmów gangsterskich. Wprowadził również pewnego rodzaju misz masz, wtłaczając domieszkę kina noir. Z pewnością ucieszą cudowne kreacje aktorskie. Na mnie ogromne wrażenie wywarł Eddie Marsan. To on kradł każdą scenę Paulowi Bettany, mimo że ten dobrze prezentował się w swojej roli. Można zaryzykować stwierdzeniem, że cały drugi plan to śmietanka brytyjskiego kina. Może nie jest to kino wybitne, zapierające dech. Sporo w nim zapożyczeń, sporo rzemiosła. Mimo wszystko seans z GANGSTEREM NUMER JEDEN odznaczam, jako udany.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))