Trochę mnie dziwi, że reżyser takich filmów, jak DIABEŁ UBIERA SIĘ U PRADY, MARLEY I JA, WIELKI ROK, czy DWOJE DO POPRAWKI ubrał się w tak banalny temat. Ten obraz jest tak przeciętny, aż szkoda się o nim rozpisywać. Typowy produkcyjniak do kotleta, który jednym sprawi masę wzruszeń, drugim wywoła ból głowy. Ja się znajduję gdzieś pomiędzy. Była chwila wzruszenia, momenty zabawne, jednak banał skutecznie przykrył to, co najbardziej w tym filmie wartościowe.
Historia jest oparta na faktach. Pięknego dnia przeciętny sprzedawca w sklepie z komórkami, Paul Potts wygrywa telewizyjny konkurs talentów, co otwiera mu drogę do kariery. Paul to typowy obiekt wzruszeń, który znamy z naszych rodzimych programów wyszukujących śpiewające, i nie tylko, talenty. Nic tak nie wzrusza, jak nieudacznik, kaleka, dziecko lub jednostka o wyjątkowym, życiowym pechu. Współczucie, które w nas się buduje jest silniejsze od logiki. Paul Potts poniekąd wtapia się w ten schemat. Chłopak z nadwagą, od dzieciństwa szykanowany przez rówieśników, nieśmiały pechowiec. W domu, oczko w głowie mamusi i zakała w oku ojca. Paul ma jednak dar. Potrafi śpiewać i wychodzi mu to nadzwyczaj dobrze. Zanim jednak osiągnie swój upragniony sukces, życiowy pech da mu się ostro we znaki.
MASZ TALENT! nie jest filmem wybitnym i z pewnością nie zapisze się na dłużej w pamięci. Typowa produkcja, którą możemy przyjąć jako seans na rozluźnienie. I faktycznie jest on rozluźniający. Sporo w nim zabawnych dialogów, humorystycznych scen i chwil wzruszeń. Paradoksalnie, wielką robotę wykonał w tym filmie drugi plan. To tam dzieje się magia. Niestety obraz jest zbyt ckliwy i banalny, a ja jestem jednostką wybitnie na te emocje wyczuloną. Nie zachęcam więc, jednak jeśli ktoś poszukuje przyjemnego, kompletnie niezobowiązującego kina z morałem i ku pokrzepieniu serc, to MASZ TALENT doskonale się sprawdzi.
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))