Większość z nas Sydneya Pollacka pamięta, jako reżysera genialnej TOOTSIE, TRZECH DNI KONDORA, czy POŻEGNANIA Z AFRYKĄ. Pollack równie dobrze radzi sobie, jako aktor. Zagrał w wielu świetnych produkcjach. Niestety od pewnego czasu niekoniecznie jego filmy mnie zachwycały. Sięgnęłam więc po klasyk o japońskiej Yakuzie. Czy Amerykanin może stworzyć film, w którym oddaje ducha tamtejszej kultury? Okazuje się, że świetnie daje sobie radę, choć sam film do najprostszych nie należy.
YAKUZA to dramat sensacyjny, w którym w rozgrywki między bossami japońskiej i amerykańskiej mafii wplątuje się osoba postronna. Harry Kilmer poproszony przez swego przyjaciela z wojska, szefa amerykańskiej mafii, wyrusza do Japonii, by tam odbić porwaną córką kolegi. Ów przyjaciel nie wywiązał się z transakcji z Yakuzą, za co został srogo ukarany. Harry, który lata temu stacjonował w Japonii ma zadanie odświeżyć dawne znajomości, by pomóc w odzyskaniu dziewczynki. Sprawa jednak mocno się komplikuje, gdy wychodzą na jaw kłamstwa i machlojki jego amerykańskiego przyjaciela.
Obraz Pollacka to nie tylko sensacja, walka o wpływy, gangsterskie porachunki, strzelaniny i wymachiwanie mieczami. Reżyser porusza dość ważki problem, jakim są twarde zasady i kodeks etyczny. Kontrastuje to z dwiema przeciwległymi kulturami - zachodnią i wschodnią. Jak się okaże, granice wytyczone nie zależą od szerokości geograficznej, ukształtowania terenu, czy kultury, ale od nas samych. Od tego, jakimi jesteśmy ludźmi, jakie wartości nam wpojono i jak silny kręgosłup moralny nam zaszczepiono.
Pollack na przykładzie bohaterów ukazuje nam chorobę współczesnej cywilizacji. Zacierająca się granica między dobrem, a złem i rozluźnienie wartości, cnót, które w dawnych czasach czyniły człowieka godnym. Honor, przyjaźń, lojalność po grób oraz bolesna czasami szczerość to cnoty, wartości niezbywalne, a jednak... w filmie rewelacyjnie pokazano, jak łatwo te wartości zastąpić chciwością, obłudą i zakłamaniem. W obrazie YAKUZA wartości stają się krystaliczne. Kultywowanie wartości, przestrzeganie zasad, szacunek do przeciwnika, a nawet wroga stoją tu na równi z honorem. U Pollacka czarny jest kolorem czarnym, a biały białym, a szarości przynależą do kultury zachodniej.
Polecam! Nie jest to wprawdzie obraz żywiołowy. Na genialne sceny walki będziemy musieli trochę poczekać. Jednak zarysowane różnice między kulturą wschodu i zachodu są najwyższą wartością tego filmu i dają nam wiele powodów do przemyśleń. Oczywiście kreacje aktorskie są wyjątkowe, ale o tym świadczą już same nazwiska.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))