Strony

sobota, 7 listopada 2015

BLACK MASS [2015]




Scott Cooper należy do jednych z bardziej obiecujących reżyserów. Jego dwa dotychczasowe filmy ZRODZONY W OGNIU i oskarowy SZALONE SERCE to z pewnością jedne z lepszych filmów ostatnich lat. Czy można to samo powiedzieć o jego kolejnym projekcie PAKT Z DIABŁEM? Niestety nie! Jedyne co łączy te trzy filmy to rewelacyjna obsada. Wszystko pozostałe zdecydowanie różni.



Hollywood ostatni czasy lubuje się w filmach biograficznych. W tym roku miał miejsce spory wysyp filmów z tego gatunku. Scott Cooper zobrazował ciekawą postać kryminalisty, bosa bostońskiej mafii, James'a "Whitey" Bulgera. Bulger był przestępcą z krwi i kości, jednak w jego biografii o wiele bardziej interesujący był specyficzny mariaż interesów pomiędzy nim, a FBI. Działając od przykrywką informatora Bulger wyeliminował konkurencję, dzięki czemu stał się monopolistą na przestępczym rynku. Jego przywileje w FBI skończyły się w momencie zmiany prokuratora, który racjonalnie zdecydował, że Bulger przynosi więcej wstydu agencji, niż korzyści z rzekomej współpracy. Nie da się ukryć, że pod parasolem starych znajomych w FBI działalność Bulgera była poza policyjną kontrolą.



Filmów gangsterskich w dziejach kina było wiele i sporo w nich mocnymi nogami stoi w historii filmów wszechczasów. PAKT Z DIABŁEM należał do nich nie będzie. Nie jest to klasyczne kino gangsterskie. Mam wrażenie, że Cooper rozmył się, a z jego filmu wyszedł rzetelny kryminał bez ikry. Filmy gangsterskie charakteryzują się brutalnością i bohaterami o mocno negatywnej charakterstyce. W PAKCIE Z DIABŁEM Bulger to dość mdła postać, która chwilami wciela się w diabelskie nasienie. Nawet wobec jego współpracowników miałam więcej litości, niż wrogości. Brutalności też tu na lekarstwo, a sam film na szczęście ratuje obsada aktorska, która jest fantastyczna.



PAKT Z DIABŁEM nie jest filmem złym. To po prostu rzetelne, wręcz rzemieślnicze przedstawienie. Szkoda, że w tym przypadku kolorowa postać Bulgera i jego interesująca współpraca z FBI okazała się mdła i bez wyrazu, iskry, czy jak kto woli, przysłowiowych jaj. Wszytko ułożone, chronologiczne, jakby kierowane dla dziecięcej widowni. No może z małymi, krwawymi wyjątkami, które toną w morzu miałkości. Zaskoczył jednak Johnny Depp. Obawiałam się kolejnego Jacka Sparrowa. Jednak pod okropną charakteryzacją [w niebieskich soczewkach wyglądał jak wampir na mega głodzie] kryje się naprawdę zacne aktorstwo. Słabo za to wypadł Joel Edgerton.
Z pewnością nowy film Coopera nie jest jego najlepszym, ale jeśli ktoś ma ochotę popodziwiać swoich ulubionych aktorów to przeciwwskazań nie ma ;)
Moja ocena: 6/10

2 komentarze:

  1. Jestem bardzo ciekawa tego filmu. Twoja recenzja jest ciekawym spostrzeżeniem i postaram się też zobaczyć, jak ja odbiorę jego postać i cały film :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. "rzemieślnicze przedstawienie" - świetnie ujęte ;) Mi Edgerton się podobał. Dobrze zagrał takiego dupka, który myśli, że jest cwany. Sarsgaard ma też rewelacyjny epizod.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))