Duński reżyser Tobias Lindholm jest głównie znany z rewelacyjnych scenariuszy. Napisał je do takich filmów, jak POLOWANIE, SUBMARINO, czy PORWANIE z 2012r. Ten ostatni również wyreżyserował. Podobna sytuacja ma miejsce w filmie nominowanym do Oscara w kategorii nieanglojęzycznej - KRIGEN. Historie jego filmów w głównej mierze dotykają sfery moralnej i etycznej. Zarówno w POLOWANIU, jak i właśnie w KRIGEN sytuacje, które mają miejsce nie podlegają jednoznacznej ocenie. Wielowymiarowość jego scenariuszy jest ogromna. Świat, który tworzy nigdy nie jest czarno-biały. A ferowanie wyrokami często przysparza o niemały ból głowy. Sam film mnie jednak nie urzekł, a z pewnością nie jest tak dobry, jak wspomniane na początku tytuły.
Akcja KRIGEN ma miejsce podczas wojny w Afganistanie. W jednej z wiosek stacjonuje duńskie wojsko, na którego czele stoi młody dowódca oddziału Claus Pedersen. Claus ma wszelkie zadatki na lidera. Jego decyzje są przemyślane, a każda akcja, której się podejmuje ma przede wszystkim chronić jego żołnierzy. Sytuacja zmienia się, gdy podczas jednej z akcji decyzją Clausa zbombardowana zostaje cywilna osada. Claus chcąc ochronić swoje życie i swych żołnierzy podjął ryzyko, za które przyjdzie mu słono zapłacić.
Lindholm rysuje nam dwa punkty widzenia, które ocenić nie jest łatwo. Z jednej strony dostrzegamy ułomność ludzką, która skutkuje nieodpowiedzialnymi decyzjami, dzięki którym śmierć ponoszą niewinne osoby. Z drugiej zaś strony, musimy zdać sobie sprawę, że trwa okres wojny, w którym przypadkowe ofiary, zwłaszcza wśród ludności cywilnej, nie są niczym nadzwyczajnym. Lindholm zadaje nam więc pytanie, co jest ważniejsze?! Życie swoje i swoich kompanów, czy życie ludności cywilnej? KRIGEN nie daje nam na te pytanie odpowiedzi. To widz musi podjąć decyzje, co jest w takiej sytuacji mniejszym złem.
Atutem tego filmu jest scenariusz i jego wielowymiarowe moralne dylematy. Z tego Lindholm słynie i to robi dobrze. Kuleje jednak realizacja. O ile sceny wojenne robią wrażenie, cały film miażdży monotonia. Może, gdyby film ten nie trwał dwóch godzin przyjemność z jego oglądania byłaby większa. Niestety wymęczył mnie ten film, choć aktorzy stawali na uszach, by oddać dramatyczną sytuację, w której znaleźli się filmowi bohaterowie. Mimo to, chętnie poczekam na kolejny scenariusz Tobiasa Lindholma. Jako jeden z niewielu potrafi bardzo dobrze zarysować nam ironię życia w codziennych sytuacjach.
Moja ocena: 5/10 [mocne 5,5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))