Strony

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

MARECAGES

Jak na debiut - rewelacja. Ostatni raz, tak dobry debiut kinowy w kanadyjskim wydaniu widziałam u Fournier'a - TOUT EST PARFAIT, czy Dolan'a w J'AI TUE MA MERE.
Niestety, tak ja w przypadku dwóch wspomnianych tytułów i ten do lekkich i przyjemnych nie należy. Historia opowiada tragiczne losy małżeństwa farmerów, które poza suszą i biedą, musi zmagać się z rodzinną tragedią. 
Wbrew pozorom na większą uwagę zasługuje nie główna bohaterka, lecz jej syn. Genialne studium znudzonego życiem, dorastającego chłopaka, którego bardziej interesuje odkrywanie własnej seksualności, niż to co dzieje się w jego rodzinie. Zazdrość, nuda, zaniedbanie prowadzą do nieuchronnej tragedii. Wszystko potem lawiną toczy się w dół.
Oczywiście, jak to u Kanadyjczyków bywa, piękne obrazy. Przyroda sama pcha się w kadr, ale trzeba przyznać, że operator świetnie ją prezentuje. 
Nie jest to, z pewnością, film łatwy w odbiorze. Jeśli ktoś myśli, że gdy jest już kompletnie źle to gorzej być nie może, to raczej jest w błędzie :-)) Niestety ostatnio mam same filmowe rozdania w klimatach iście depresyjnych, więc zaczynam się uodparniać. Ale jeszcze dużo brakuje, by przejść bez wzruszenia obok takich filmów, jak między innymi ten dramat.
Moja ocena: 7/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))