Strony

poniedziałek, 4 czerwca 2012

MIRROR MIRROR

MIRROR MIRROR, czyli po wyczerpaniu pomysłów z komiksami, nastał czas na katowanie widza, kolejnymi filmowymi adaptacjami bajek, brrr....a więc kości zostały rzucone, niestety.
Tarsem Singh należy do moich ulubionych reżyserów, którego filmy są genialne pod kątem artystycznym i wizualnym. Zarówno Cela, The Fall, a nawet kiepski Immortals. Bogowie i herosi porażają estetyką. Piękne stroje, baśniowe lokacje, wszystko jakby trochę przekoloryzowane, ale absolutnie nie kiczowate. Obrazy jego filmów są po prostu piękne. Odnoszę jednak wrażenie, że autor przy tym projekcie trochę odpuścił. Jedynie stroje robiły wrażenie i pomysł z drugą stroną lustra, który jest wisienką na torcie. Singh ma swoje specyficzne pomysły, które są jakby jego podpisem. Od razu wprawnym okiem widać, kto jest ich autorem.
Historia jest luźną interpretacją baśni o Królewnie Śnieżce. Luźną, ale nie oryginalną. Kilka wtrętów mających uwspółcześnić postaci nie robią wrażenia. Całość trochę nuży. Jest zbyt przewidywalna. Wszyscy w końcu znają tę historię, a i reżyser nie postarał się, by widza ująć i ponieść przez tego wiekowego gniota.
Jedyne co sprawia, że warto połakomić się na ten kąsek, to z pewnością nie tylko strona wizualna, jak to u Singh'a bywa, ale i aktorska. Genialne role od Julia Roberts, i tu uwaga ... Nathan Lane. Zagrali wyśmienicie i to dzięki nim ten film jest jeszcze czegoś wart. Cała pozostała aktorska gawiedź powinna się zastanowić, jakie braki muszą uzupełnić, by tej dwójce dorównać.
Wizualnie pięknie, aczkolwiek w porównaniu do wcześniejszych filmów Singha, słabo..
Moja ocena: 5/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))