Strony

piątek, 20 lipca 2012

HISSHIKEN TORISASHI

Japończycy to kosmici :-)))
Nigdy nie potrafiłam przebrnąć przez filmy Kurosawy. Może dlatego, że za młoda na nie byłam. A w pewnym wieku zbyt wiele alegorii przyprawia o ból głowy :-) Ten film jednak niesie w sobie klimat jego filmów.
Historia opowiada losy samuraja, który jest symbolem buntu wobec wyzysku i okrucieństwa. Zostaje wplątany w intrygę, która jest jak jego umiejętność władania nożem, majstersztykiem.
Można powiedzieć, że to typowy film Japoński o epoce Edo. To chyba jedna z najpiękniejszych, najbardziej kolorowych epok Japonii, a jednocześnie najbardziej okrutna. Wyzysk feudalny siogunów sprawił, że głód wśród ludności był na porządku dziennym. Z drugiej strony izolacjonizm państwa wpłynął na względną stabilizację. Jest to chyba jedyny kraj na świecie dla którego odcięcie się od świata zewnętrznego przyniosło więcej korzyści, niż szkód. I dzięki bogu, bo to fantastyczny kraj i genialna kultura.
I to mnie w tym filmie urzeka najbardziej. Te różnice i przeciwieństwa. Ten naród to kosmos i lata świetlne przed nami. Niesamowita pokora, karność, posłuszeństwo i opanowanie. Spokój wewnętrzny i porządek. Nawet ruchy dłoni są nadzwyczaj poukładane, a każda czynność to dzieło sztuki.
A poza tym, to dobry i mocny film. W typowym wschodnim stylu, pełnym spokoju i opanowania, niesie silną treść. My ze swoim expresowym tempem życia możemy mieć problemy z odbiorem. Dość długie i monotonne obrazy mogą uśpić niejednego przeciwnika. Ale trzeba być czujnym i nie dać się ogłupić :-)) Scena końcowa rozwala i daje takiego kopa, że wszystkie dłużyzny szlak trafia.
Moja ocena: 7/10 (mało obiektywne, bo miłością kulturę japońską darzę wielką)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))