Ten film można opisać hasłem rewolucji francuskiej "wolność, równość, braterstwo". Nie jest to thriller, więc śmierć odrzuciłam :-)))
Tak socjalistycznego filmu długo nie widziałam. Zwolniony z pracy związkowiec - Michel, po przejściu na przymusową emeryturę zostaje okradziony przez również zwolnionego współpracownika. Cały problem w tym, że ów złodziej-młodzieniec, wywodzi się z patologicznej rodziny i wychowuje samotnie dwóch młodszych braci. Jednak długo to nie trwa, ponieważ zostaje złapany, a dwóm młodszym braciom grozi opieka społeczna. I tu zaczyna się wątek socjalistyczno-populistyczny, czyli śmierć burżuazji :-).
Sam film jest dobry. Porusza masę ciężki tematów. Mimo to trudno mi jest zrozumieć podejście bohaterów do życia. Zarówno złodziej ze swymi roszczeniami, jak i Michel z wyrzutami sumienia są dla mnie nie do ogarnięcia. Reżyser pięknie ukazał bezinteresowną pomoc i życzliwość ludzką, ale jednocześnie ostro przesadził z roszczeniową postawą do życia młodych. Zwłaszcza tych biednych. Bozia dała rączki i mózg to sory batory, zapierdalaj, a może po 30 latach pracy coś osiągniesz. Jednak zgodnie z podejściem autora, praca jest za ciężka dla 20 latka. On nie pracując chce mieć tyle, co koleś z 40 letnim doświadczeniem zawodowym. Jest to dla mnie pigułka nie do przełknięcia. Ale Francja to kraj socjalistyczny i rozumiem, że takie hasła dla narodu pracującego po 35 godzin tygodniowo do 60-tki to woda na młyn.
Cóż... zapraszam do Polski :-))
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))