Niewiele można się spodziewać po polskim filmie. I ta produkcja nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród chłamu, który wlewa się do polskich kin. Z pewnością producenci wpompowali masę kasy w promocję tytułu, bo inaczej nikt do dzisiaj nie wiedziałby kto to jest Hamkało.
Z resztą oprócz urody, nie grzeszy talentem. Rola Emilii, która grała nie jest na tyle płaska, by nie było można się w niej popisać umiejętnościami aktorskimi. Z pewnością jednak Hamkało bardziej nadaje się do trzęsi-dupstwa, niż do rozbudowanych ról o podłożu dramatycznym. Powiem krótko, miernota, w której histeria goni histerię. I mimo mojej całkowitej niechęci do Pawlickiego, muszę przyznać, że to on błyszczał w tym filmie, a Hamkało nawet cekiny nie pomogły.
Film generalnie jest słaby. Głównie ze względu na tandetną historię. Wielka miłość połączona z tragedią, nie tylko była motywem twórczości filmowej, ale w średniowieczu sobie w tym temacie nie folgowano. Więc trzeba naprawdę dużego talentu, by wykrzesać intrygujący scenariusz z tematu, który jak ściera wytarta jest do granic własnej wytrzymałości. Momentami fabuła irytuje. Sceny zazdrości, rozstania, owych wzlotów i upadków, krzyków i histerii po prostu odrzuca. Wszystko to w połączeniu z rozhisteryzowaną i nachalną postacią graną przez Hamkało jest trudne do przełknięcia.
Z pewnością jest to dobry temat na dobry film, tylko komuś zabrakło jaj, by zrobić z tego mega dramat, zamiast tandetnego love story z zabójstwem w tle.
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))