Świetnie się składa, bo niedawno
oglądałam, po raz kolejny z resztą, pierwszą cześć młócki z rąk Luc'a
Besson. Co skłania, stety lub niestety, do porównań.
Każdy
świetnie pamięta pierwszą część "przygód" bohatera granego przez Liam'a
Neeson'a, przy którym Conan Barbarzyńca i Rambo, to chłopcy z kółka
oazowego na kościelnej wycieczce do lasu. Tym razem, rodzina zabitych, w
pierwszej części, przez bohatera Albańczyków postanawia pomścić ich
śmierć, porywając piękny, rodzinny, tercet.
Pierwsze
porównanie. Fabuła. Niestety brak tu świeżości, wręcz śmierdzi stęchłą
rybą. Rozbity związek żony bohatera i próba ich ponownego zejścia się
razem jest po prostu słaba. To zagranie poniżej mojego pasa. Nie wiem, w
jakim celu nagle scenarzysta postanowił rozwieść bohaterkę. Może chciał
tym uzasadnić pomysł z jej porwaniem. I od razu nasuwa się pytanie, czy
pomysł z porwaniem całej rodziny jest najlepszym wyjściem dla ponownego
wskrzeszenia bohaterów. Moim zdaniem, zdecydowanie, nie. A dlaczego ?
Bo jest cholernie oczywisty. Już po otwarciu drzwi przez bohaterkę, w
pierwszych minutach filmu wiedziałam, jak ten bajzel się skończy. Fabuła
jest tworzona na siłę. Nawet wprowadzenie narzeczonego córki, to motyw
tak oklepany, że się płakać chce. Słabo po prostu słabo.
W
pierwszej części wszystko wydawało się spójne. Motyw porwania,
zachowania bohaterów i przede wszystkim akcja. Całość oglądało się
naprawdę przyjemnie, a wyczyny kaskaderskie bohatera przyprawiały o
zawrót głowy. Nie brakuje ich również w tej części. Ale cały czas
zastanawiam się, czy to wina kina, czy operatora, że biegająca w scenach
walki kamera, od przeciwnika do przeciwnika, zaliczająca ściany, okna i
sufity, miała odwrócić moją uwagę od wieku Neesona i jego braku
witalności, czy wręcz odwrotnie. Brakowało rozpierduchy z pierwszej
części. Agresywności. Samczej złości. Trochę zestarzał nam się bohater i
niestety odzwierciedlenie tego jest widoczne na ekranie.
I
tak reasumując pokrótce, muszę stwierdzić, że TAKEN był zdecydowanie
lepszy. Lepszy pod kątem fabuły, akcji, czy scen walki. Oglądając TAKEN 2
nachodzi mnie refleksja, że ten film jest stworzony na siłę.
Nieprzemyślany, wręcz niepotrzebny. Niepotrzebny w takiej formie. Kiedy
ma się w ręku takiego bohatera, który rozkłada przeciwników na części
pierwsze, niczym granatnik w latrynie, to aż prosi się o eskalację, a
nie geriatrię. Oko kamery nie jest ślepe :-) A przecież filmem
Colombiana
, Olivier Megaton udowodnił, że potrafi tworzyć świetne kino akcji. Niestety tym razem mu nie wyszło.
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))