Widoku takiego duetu na ekranie nie można sobie odpuścić.
Panowie Will Ferrell i Zach Galifianakis postanowili ponabijać się z wyborów i wyborców. Trzeba przyznać, że biorąc pod uwagę sytuację polityczną w usa, to temat bardzo aktualny. Z tymże wymiar trochę jakby mniejszy, gdyż w tym przypadku mamy do czynienia z wyborami do kongresu, a nie białego domu.
Uwielbiam humor Ferrell'a. Jest dość specyficzny i nie zawsze przypadał mi do gustu. Najwyraźniej i do tego trzeba dojrzeć. Świetne teksty. Dialogi są cięte i humor totalnie wyolbrzymiający absurdy kampanii wyborczych w Stanach. Niczym w krzywym zwierciadle widzimy każde dziwactwo pozbawione hamulców przy jednoczesnej głupocie kandydatów. Raczej nie widziałam lepszego pastiszu wyborczego na ekranie. Jeśli dodamy do tego debilowaty wyraz twarzy Galifianakis'a to mamy pełny obraz absurdu sytuacji.
Panowie są genialni. Razem i osobno wprost wymiatają. Niestety film nie jest w całości tak dobry, jak by się mogło wydawać. A szkoda. Początek jest genialny. Jest masa perełek, zarówno sytuacyjnych, jak i tych w dialogach, których nie sposób ominąć. W połowie film mocno zwalnia. Jakby wyczerpały się pomysły. Jednak scenę prawdy przy stole rodzinnym bohatera granego przez Galifianakis'a nic i nikt nie przebije - majstersztyk :-) Nie ubawiłam się tak, od czasów FOUR LIONS. A jest więcej takich cacuszek. Szkoda jednak, że nie utrzymano poziomu do końca. Mimo wszystko Will i Zach to najlepszy duet komediowy, jaki w tym roku widziałam.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))