Strony

poniedziałek, 15 października 2012

TO ROME WITH LOVE

Tym razem Woody Allen przenosi nas z romantycznego Paryża do wiecznego miasta Rzym. Nie wiem, co nas jeszcze czeka w przyszłości. Pole wyboru powoli się zawęża, ale na przyjemny kryminalny thriller zapraszam do Polski ;-)
Allen poraz kolejny uparcie trzyma się formy. Próbuje wykazać różnice między nami, europejczykami i amerykanami. Cóż... wychodzi względnie. Biorąc pod uwagę, że włosi są leniwymi cholerykami, amerykanie wypadają jeszcze bladziej, jako znerwicowani neurotycy. Jakbyś się nie obrócił, z każdej strony dupa.
Oczywiście nie brakuje tutaj typowo Allenowego neurotycznego, histerycznego humoru opartego na krótkich opowiadaniach z pobytu bohaterów w Rzymie. Nie brakuje typowego dla jego filmów zamieszania, dziwiacznych pomysłów i jeszcze bardziej irracjonalnych rozwiązań. Z pewnością najbardziej przypadła mi do gustu historia małżeństwa granego przez parę Allen-Davis. Może dlatego, że ten wątek najbardziej oddawał dotychczasową twórczość Allena. Pomysł z operą pod prysznicem - to może przejść tylko u niego. Boki zrywałam, a jeśli dodamy nerwowe zachowanie bohatera z jego psychozą można paść pokotem. Natomiast najbardziej niedorzeczna była historia bohatera granego przez Benigni'ego. Nie wiem, czy Allen chciał oddać absurdalność wynoszenia na piedestał celebrytów, czy ośmieszyć kolebkę wszelkiego zła, którym tutaj są paparazzi. Jakby nie patrzeć, absurdalność opowiadania była tak nieprzyswajalna, że aż raziła.
Całość ratowały genialne kreacje aktorskie. W każdej scence znajdowała się perełka, którą warto było oglądać. Oczywoście para Alle - Davis, ale i Penelope Cruz (scena na przyjęciu, palce lizać :-). Rewelacyjny Alec Baldwin, czy sfrystrowany Benigni. Wszyscy oni bez wyjątku to wartość dodana tego filmu.
Moim zdaniem, to jeden ze słabszych projektów Allena. Nie jestem fanką jego poprzedniego filmu, O pólnocy w Paryzu, jednak porównując te dwie pozycje, muszę przyznać, że Rzym wypadł blado na tle Paryża. Mam tylko cichą nadzieję, że to nie koniec pomysłów Allena. Mimo wieku, świetnie się trzyma i nadal ogromnie przyjemnie ogląda się go na ekranie. Czekam jednak na powrót tego złośliwca, choleryka z Co nas kreci, co nas podnieca.
Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))