Nie jestem fanką filmów
Szybcy i wsciekli, czy
Mumia - Grobowiec cesarza smoka
, ale przyznać muszę że nazwisko reżysera było jedynym powodem, który mnie przyciągnął do tego filmu. Mało tego, prawie oglądałabym go w kinie. Przed marnotrawstwem uratowało mnie albo zrządzenie boże albo lenistwo. Światopoglądowo obstawiam to drugie :-)
Nie chce mi się zbytnio pastwić nad tym filmem, bo raz szkoda energii, a dwa jest sobota i lepiej wybrać się na zakupy. To po prostu, niezaprzeczalnie BARDZO SŁABY film.
Wszystko tu jest marne. Nie mówię już o scenariuszu i fabule. W filmach o psychopatycznych mordercach i ich ścigających policjantach, trzeba się trochę wysilić, by ruszyć bebechy widza. Po takich filmach, jak SEVEN trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby wypuszczać takie barachło.
Scenariusz przewidywalny do bólu. Dialogi sztampowe i infantylne. Relacje między bohaterami są prowadzone, jak w dobrym melodramacie. Muzyka to kakofonia, moje uszy krwawią. No i ta masakryczna postać detektywa Crossa. Współczesnego Sherlock'a Holmes'a, który zamiast głowy ma kryształową kulę, z której wywróży ci, o której pójdziesz do kibla po obiedzie 23 października 2041r. Chodząca fanfara absurdów.
Nic się w tym filmie nie klei. To ser szwajcarski, tyle w nim dziur. Dziwi mnie to, przecież Cohen do tej pory nie robił, tak słabych filmów. I konia z rzędem temu, który znajdzie przyczynę, tak masakrycznego zejścia. Szkoda wielka, bo patrząc na ekwilibrystykę Matthew Fox'a to żal serce ściska. Aktor naprawdę natrudził się do tej roli. Mało tego, pewnie sądził, że będzie to swoisty breakthrough, a tu taka bryndza.
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))