Pięć lat kazał nam czekać na nowe przygody Bourne'a Tony Gilroy. I choć fizycznie Bourne'a w filmie nie ma, jednak jego postać jest mocno związana z fabułą. Gilroy nie tylko połakomił się na stworzenie alter ego Bourne'a, ale postanowił sam sfilmować jego przygody. Jak mu to wyszło ? Hmm... cały czas mam wątpliwości.
Fabuła jest mocno związana z poprzednimi częściami przygód Bourne'a. Film zaczyna się w momencie, kiedy prasa ma ujawnić projekt Tredstone. Lecz nie wie, że gdzieś głęboko silnie działa inny projekt Outcome. Jego głównym celem jest wprowadzenie zmian genetycznych w organizmach tajnych agentów. Strach przed wyciekiem tajnych informacji do prasy powoduje zamknięcie projektu Outcome wraz z pozbyciem się wszelkich zasobów za nim idących.
Z początku brakowało mi Matt'a Damona'a. Bałam się, że Renner nie udźwignie takiego lapsa, jakim była poprzednia seria. Z czasem jednak albo przyzwyczaiłam się do jego widoku, albo fabuła została tak zgrabnie uszyta, że odcięłam się od postaci granej przez Damon'a. Jakby nie było Renner świetnie sobie poradził i jeśli ktoś wpadnie na pomysł z kontinuum, to mam nadzieję, że będzie z nim w roli głównej.
Głównym mankamentem jest czas filmu. Trochę mi się dłużył. Jednak rewelacyjne sceny akcji skutecznie przytrzymywały mnie przed ekranem.
Nie jestem też do końca pewna, czy Tony Gilroy sprawdził się jako reżyser. Jest z pewnością świetnym scenarzystą. Nie mogę nic zarzucić fabule. Jest ciekawa i wciągająca. Choć mało dowiadujemy się o samych bohaterach, w całym tym kołowrotku zdarzeń, jakoś mało mnie to zajęło. Wydaje mi się jednak, że mogło być lepiej. Mam mieszane uczucia odnośnie jego oceny. Nigdy nie byłam też wielką fanką przygód Bourne'a. Fajny szpiegowski film akcji i nic poza tym. Jeśli rozpatrywać to w tych kategoriach, bez porównywania z porzedniczkami, to jest to z pewnością fajne, szpiegowskie, kino akcji.
Moja ocena: i tu mam dylemat ... nie daję połówek, więc na zachętę dla nowego bohatera, jakim jest zajefajnie zmodyfikowany Aaron Cross, co daje wielkie możliwości na przyszłość w rozwoju jego postaci, stawiam 7
No i czas na muzyczny motyw filmowy. Dzisiaj Moby - jakoś lubię ten kawałek:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))