Po obejrzeniu dwóch wariacji na temat Hitchcock'a THE GIRL i HITCHCOCK, muszę stwierdzić iż są to całkowicie odmienne, diametralnie różniące się obrazy. I nie mam tu na myśli wysokości budżetu :-)
Mało tego, te dwie wersje niewiele mają ze sobą wspólnego, nie licząc bohaterów. Wprawdzie dotyczą trochę innych etapów kariery reżysera, ale znowu nie tak odległych, by te różnice były tak znaczące.
HITCHOCK w porównaniu z THE GIRL wydaje się wygładzonym peanem ku chwale reżysera. Bohater ma swoje małe rysy, ale są one w stosunku do wersji HBO tak nieznaczące, że prawie niewidoczne. To słodki, starszy pan, z tendencją do objadania się i żłopania alkoholi, kiedy tylko najdzie go ochota. Trochę autorytarny, ale wyrozumiały. Kocha żonę i cicho podziwia piękne blondynki.
I jak zatem HITCHCOCK Sacha Gervasi ma się do THE GIRL ?
Cóż w produkcji HBO, reżyser wypada jako cham, pan i władca wszelkiego stworzenia. Żona jest raczej cichym obserwatorem jego niecnych poczynań. Stoi u boku i obserwuje, świetnie zdając sobie sprawę na jakie niegodziwości stać jej małżonka. Przymyka oko i raczej cierpi w ukryciu, niż oficjalnie wchodzi w dysputy z genialnym mężem. W wersji Gervasi natomiast, Alma jest silną kobietą, dba o swoją niezależność. Jest świadoma swojej pozycji i talentu, a nader wszystko nie obawia się wywalić mężowi prosto z mostu, co o nim myśli.
Patrząc na te dwie produkcje widzę wszelkie różnice między kinem amerykańskim, a europejskim. W jednej wersji mamy bohatera, któremu złożono hołd i oddano cześć jego twórczości i talentowi. W drugiej natomiast, odarto króla z szat. Pokazano, że poza geniuszem, jest jeszcze człowiek, który jest słaby i chory. Hipokryzja przeciwstawia się rzeczywistości. Nie trzeba oczywiście fachowca, by odróżnić która z tych wersji jest amerykańska, a która europejska.
Zastanawia mnie również autentyczność tych opowieści. Biorąc pod uwagę tak wielką rozbieżność bohaterów obu tych wersji. Mając również na uwadze, że wersja HBO była nakręcona i opisana na podstawie faktycznych wywiadów z osobami pracującymi z Hitchcockiem, doznaję lekkiej schizofrenii. I pewnie, autorzy podeszli do widzów, jak do lunatyków. To wy wybierzcie sobie prawdę, która wam bardziej odpowiada i z którą wam wygodniej.
No cóż... mnie bardziej odpowiada prawda w wersji HBO. Nie da się ukryć, że obie główne role męskie zagrane przez Anthony Hopkins i Toby Jones 'a są genialne. Z racji scenariusza oczywiście różnią się od siebie, ale zachowują znaną wszystkim pozę i manierę. Na korzyść HITCHOCK'a z pewnością wypada rola Almy, żony reżysera, granej przez Helen Mirren. W przeciwieństwie do Imelda Staunton, jej rola była znacznie bardziej rozbudowana, dzięki czemu miała pełne pole do popisu. Szkoda, ponieważ Staunton jest równie wielką aktorką i mogła ze swojej wersji Almy uczynić majstersztyk. Niestety scenarzyści nie dopisali.
HITCHOCK to przede wszystkim rzetelny film. Pod kątem realizacji, aktorskim nie ma rysy na szkle. Nie porywa wprawdzie, ale przyjemnie się całość ogląda. Mimo to bardziej ujęła mnie propozycja HBO. Może dlatego, że ich Hitchcock, nie jest tak mdły i przewidywalny. W THE GIRL jego postać jest bardziej złożona i rozbudowana, dzięki czemu ciekawsza i bardziej poruszająca.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))