Czy można stworzyć film głupszy od GALERIANEK. Najwyraźniej tak, bo na dowód mamy właśnie jego serbski odpowiednik.
Nic dodać, nic ująć, to prosta historia nastolatki puszczającej się na lewo i prawo, bez opamiętania. Chociaż słowo historia, to za dużo. To bardziej zlepek obrazów z życia słodkiej, serbskiej młodzieży. Ich produktywnego spędzania czasu na żłopaniu, ćpaniu i obijaniu się od ścian. O ich wspaniałych relacjach koleżeńskich polegających generalnie na werbalizowaniu słodkich zwrotów do siebie, typu: ty cipo, ty chuju, spierdalaj lub wal się. Na pogłębianiu wiedzy w zakresie telefonii mobilnej, czyli kręceniu filmików z masturbacji, czy kiblowego blołdżoba. Na cudownych relacjach z rodziną, w której wszyscy zapierdalają na ciuszki dla panny puszczalskiej. Generalnie, wot cały film.
To pustak nad pustakami. A gdyby głupota miała skrzydła, unosiłaby się razem z bohaterami na nieboskłonie niczym stratocumulusy.
Nawet pokazanie penisa w zwodzie nie robi wrażenia. Zwłaszcza, gdy ma się przed oczami poprzednią tego typu serbską perełkę
Srpski film.
Absolutna strata czasu. Choć za odwagę w ukazaniu penisa w ustach nieletniej... duży plus :-)) W Stanach byłby za to zbiorowy lincz.
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))