Strony

środa, 6 marca 2013

DIE FRISEUSE





Planowałam obejrzeć zupełnie inny film, ale pogmatwanie wczorajszego dnia, zbiło mnie z pantałyku. Od czasu do czasu mam taki dzień, w którym wszystko mi leci z rąk. I jak już się zacznie, to jak tornado zmiatam wszystko wokół. Albo rozbiję głowę o szklane drzwi, albo potłukę pięć szklanek, albo opieprzę faceta myjącego obok mnie samochód za to, że w mojej myjce ciśnieniowej jest za słabe ciśnienie. A potem dorzuci się do zestawu jeszcze ktoś, kto swoim wrednym charakterem koloryzuje wszechświat i już tylko można utopić się w szklance wody, bo gorzej już być nie może. Pomyślałam sobie więc, że odświeżę sobie Wstyd (2011). Może w napływie życiowych porażek, zmienię swoje zdanie o tym filmie. Zdania nie zmieniłam. Wciąż jestem w mniejszości. Więc skoro czeka mnie życie na marginesie, to przynajmniej przebiegnę je miarowo i w odpowiednim tempie. Tak też zrobiłam. I to dosłownie. Wybiegałam spory kilometraż i to małe szczęście było zwieńczeniem paskudnego dnia, w którym ostatecznie popieprzyły mi się filmy. 



Tym oto trafem wpakowałam się w niemiecką komedię FRYZJERKA, która 2011r. gościła w naszych kinach. I może faktycznie wczorajszy dzień nie był zbyt fortunny, ale kończąc film dzisiaj, nadal nie znajduję w nim znamion komedii. To raczej gorzka opowieść o kobiecie, która tak jak ja wczoraj, ma przysłowiowego pecha. Różnica jest taka, że jedni z pechem się rodzą, a drudzy budzą się rano, by przez jeden dzień przeżyć pasmo nieustających nieszczęść. Drobnych, ale zawsze. A skoro mówią, że nieszczęścia chodzą parami, więc i tutaj pech się dubluje z prędkością nadświetlną, stąd bohaterka łatwego życia nie ma.
Nasza Pani fryzjerka, to okropnie otyła kobieta, która mając za sobą fatalny związek, przeprowadza się z córką do wielkiego miasta, by ułożyć sobie życie na nowo. Ma jednak spore problemy ze znalezieniem pracy. A jej fryzjerski talent i oko niekoniecznie przynoszą jej szczęście. Tusza odstrasza ludzi, przynosząc jej przy tym wiele przykrości. Relacje z córką się nie kleją. Z byłym mężem koszmar na froncie, a na domiar złego, jej próba oszukania fiskusa, kończy się karniakiem. Jednak jej pogoda ducha i wola walki sprawi, że po koszmarnie długiej burzy w końcu nadejdzie upragnione słońce.



To bardzo bardzo przeciętny film. Raczej nie polecam. Tyle jest świetnych filmów wokół, że ten można śmiało sobie odpuścić. Liczyłam na faktyczny ból przepony ze śmiechu, a nie uśmiałam się ani razu. I choć bohaterka jest sympatyczna i pogodna, jej postawa jest raczej irytująca. Męczarnie jakie przechodzi z powodu swojej nadwagi (wstawanie z łóżka przy pomocy skakanki przywiązanej do kaloryfera) absolutnie jej nie przeszkadzają. Jest pogodzona ze swoim ciałem i całkowicie je zaakceptowała. Mało tego zaakceptowała nawet niechęć otoczenia wobec jej "physis".
Mocno przeszkadza jednak forma filmu. Ani to komedia ani dramat. Za mało zabawna i za mało tragiczna, by losy bohaterki poruszyły. To taki film miły dla oka, ale nie wnoszący żadnej wartości dodanej. Można obejrzeć, ale absolutnie nic się nie stanie, gdy go sobie odpuścimy.
Moja ocena: 4/10

3 komentarze:

  1. Dziś oglądam - w kinie i o kinie8 marca 2013 10:48

    W mniejszości? Czyli nie podobał Ci się "Wstyd"?
    Omajgad, nie jestem sama!?!?!? Juhuuuuuuu!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że jest mocno przereklamowany. Jeśli porównam ten film z GŁÓD, to muszę przyznać, mimo odrębnej tematyki, tamten film był dużo mocniejszy

      Usuń
  2. Obejrzałam Fryzjerkę całkiem niedawno i uczucia miałam dość mieszane. Są elementy komiczne, ale to go nie czyni komedią. Czy jest to dramat? Historia bohaterki na pewno by go kwalfikowała do tego gatunku, ale jakoś tak nie potrafię tego uczciwie zrobić. Spodziewałam się niezłego filmu, ale tu się z Tobą zgadzam, że jest raczej przeciętny.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))