Strony

niedziela, 24 marca 2013

POKŁOSIE


 
Po seansie stwierdzam, że o tym filmie powiedziano więcej, niż powinno się powiedzieć.
Jesteśmy prawdopodobnie jedynym krajem w Europie, który z wojny wyszedł totalnie na klęczkach, by przez następne dekady na nich pozostać. I gdy teraz próbujemy jakoś z tych klęczek powstać, sami kładziemy sobie wór z kartoflami na plecy i przygniatamy do ziemi, jakby było nam jeszcze za mało.
To że okupacja zniszczyła nas jako naród, jako społeczeństwo wielokulturowe, a nasz kraj został doszczętnie złupiony i zrównany z ziemią, wiedzą wszyscy. Inne narody chociaż mają zabytki, nam z nich pozostały nieliczne kościoły. Niemcy wbrew rozsądkowi i logice wyszli na wojnie najlepiej i nie mam tu na myśli złota i dzieł sztuki ukrytych gdzieś po argentyńskich i szwajcarskich bankach. Jednak to nie zmienia faktu, że wojna wyciąga z ludzi ich prawdę o sobie. Prawdę, której boimy się, jak diabeł święconej wody. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że tylko w czasie totalnego zagrożenia poznasz kto twój wróg kto przyjaciel. Żaden normalnie myślący człowiek nie chce jednak tego doświadczyć, choć zdaje sobie sprawę, jak bardzo mógłby się zdziwić. Nie można więc oceniać ludzi przez pryzmat ich zachowań w chwili zagrożenia. Naturą każdego człowieka jest pęd ku przetrwaniu. I jak bardzo byśmy nie chcieli, to tej jedynej prawdy o sobie nie odgonimy.

 
Oglądając ten film naszła mnie pewna konsternacja. Tyle się przecież mówiło o rozgrzebywaniu ran, o wyolbrzymianiu stereotypu polaka-antysemity, o zmienianiu historii i wyolbrzymianiu żydowskich krzywd. A ja się pytam... co Pan Pasikowski może mi powiedzieć na ten temat przez pryzmat swojego filmu ? I stwierdzam, że niewiele. Ten film jest jego fabularną wizją zdarzeń, które są tak subiektywne, jak subiektywny może być czyiś opis smaku pasty z langusty. Zostawmy prawdę historyczną historykom, a zdarzenia z nią związane z faktami i dowodami tamtych dni. Niech mądrzy znawcy się wypowiadają, niech piszą książki, niech sygnują swoimi profesurami, a Pan Pasiokowski niech kręci dobre kino, bo POKŁOSIE wbrew pozorom dobrym kinem jest. 
Ja ten film odbieram, nie przez pryzmat prawd historycznych, a przez pryzmat całej okrutnej ludzkiej natury, która jak larwa kryje się w ciemności, a gdy jej tylko pozwolisz to wypełznie na światło dzienne i cię zje. Choć Pasikowski faktycznie nie ucieka od stereotypów, to moim zdaniem nie wyolbrzymia w żaden sposób zła, które czyha gdzieś głęboko w człowieku i gdy tylko prawa brak, żądzi się po swojemu. Tacy są filmowi wieśniacy... Każdy ciągnie w swoją stronę. Tak było kiedyś, tak jest teraz i tak będzie po wieki, bo takimi nas natura stworzyła. A gdy w grę wchodzi życie i jest przyzwolenie na więcej niż wiele, to tylko nieliczni się sprzeciwiają. Większość rządzi się bowiem prawem tłumu. A kto się z tłumu wybija i idzie pod prąd to w życiu nie ma lekko. I prędzej, czy później przegra sromotnie.
Trudno kategoryzować i szufladkować ludzi w sytuacjach ekstremalnych. Ten jest zły, a ten dobry. Zbyt wiele czynników ma wpływ na reakcje ludzi. Kant twierdził, że prawo moralne jest w nas. I tak faktycznie jest. Każdy z nas ma zasady, których się trzyma. Czasami niekoniecznie są one zgodne z zasadami ogólnospołecznymi. Ale jednak wyższość ogółu trzyma nas w ryzach. By jednak wykształcić w sobie to moralne prawo trzeba lat, wzorców i ogromnej emocjonalnej wrażliwości. Nie wszyscy ją mają, i nie wszystkie wzorce są takie, jakie byśmy chcieli by były. Jednak w życiu powinniśmy stosować takie reguły, jakie chcielibyśmy by były stosowane przez każdego, wszędzie i zawsze.


Ten film mimo przyciężkawej tematyki i szumu medialnego to naprawdę dobry kryminał z mocno wyeksponowaną warstwą psychologiczną. Jednak jeśli chodzi o obsadę aktorską, to absolutnie żadna z kreacji nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Zarówno Stuhr, jak i Czop zagrali bardzo rzetelnie i poprawnie. I gdy porzuci się cały ten cyrk wokół Jedwabnego i antypolskiego przesłania, to film ten w niczym nie ustępuje zachodnim thrillerom. Trochę blisko Pasikowskiemu do RÓŻY i momentami jeszcze bliżej do LINCZU. I dzięki temu, że skupił się on dość mocno na warstwie kryminalnej ten film nie był tak przytłaczający, jak początkowo wydawałoby się, że będzie. Usunęłabym jednak końcową scenę. Jest ona zbędna, populistyczna, a film traci przez to swój kryminalny wątek, na rzecz pseudo historycznych rozliczeń.
Moja ocena: 7/10

1 komentarz:

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))