Dwie rzeczy skłoniły mnie do sięgnięcia po PARKERA. Pierwsza to reżyser Taylor Hackford. Z pewnością nie można zarzucić mu rzemiosła i przeciętności. Facet nakręcił kilka genialnych filmów (Bez szans
,
Dolores
,
Adwokat diabla
,
Ray
) i choćby z tego tytułu należy się uwaga. Jak widać dorobek pokaźny i nietuzinkowy, co więc skłoniło go nakręcenia tego filmu ?? Retoryką zajmowała się jednak nie będę. Jeśli chodzi o drugi motywator ... no cóż, jestem kobietą z krwi i kości, więc do oglądania Statham'a nie trzeba mnie długo zachęcać ;-) Skoro mieć nie można, to chociaż popatrzeć, no nie Drogie Panie ? ;-)
To typowy film akcji. Nic w nim nadzwyczajnego nie ma. I jak na osobę za kamerą wręcz zaskakuje swoją prostotą. Niestety w pierwszych kadrach filmu przypomina on raczej filmy klasy B, niż profesjonalną holyłudzką produkcję. Na szczęście akcja w końcówce nabiera przyzwoitego tempa, a scena w pokojowym hotelu, w którym to Statham łamie wszelkie możliwości ludzkiego organizmu, jest bardzo fajna.
To historia o złodziejaszku, który podpada innym złodziejaszkom. Ci chcą się go pozbyć po tym, jak odmawia udziału w kolejnej akcji. Nasz bohater z opałów wychodzi żywo i postanawia zemścić się na byłych kolegach. Poznaje przy okazji zdesperowaną Panią od nieruchomości (Jennifer Lopez), która szukając łatwego zarobku postanawia wspomóc w niecnych planach bohatera. I tak zaczyna się pogoń jednych za drugim.
Akcja jakoś szczególnie nie poraża. Tak właściwie jest jej stosunkowo niewiele, jak na film akcji. Co mnie również zaskoczyło to "śmiertelność" bohatera. Wiadomo wszem i wobec, że w tego typu obrazach jest jak w czeskich filmach "zabili go i uciekł". Mało tego, nawet jak źli panowie chcą uśmiercić bohatera, to okazuje się on zajebiście wytrzymały. Niczym ruski tank. Jest jak Chuck Norris, z półobrotu bez szwanku potrafi skasować całą armię. Parker jednak ma masę blizn, chodzi połamany, poobijany i ... i ... i ... krwawi !!! Tak, krwawi. Mało tego krew się leje, jak u zarzynanego prosiaka. Oczywiście na wiele liczyć nie możemy, w takich filmach suma summarum bohaterowie są jak oliwa. Zawsze wypływają na powierzchnię.
To w miarę przyzwoita produkcja. Oczywiście liczy się odpowiednie podejście. Jeśli ktoś w filmie szuka logiki u bohaterów to może się mocno zawieźć. Do teraz nie mogę zrozumieć, dlaczego mega groźny zabójca polujący na drugiego groźnego przestępcę chce go zaciukać nożykiem do puszek ? Bitch, pleasee !!! No ale ok, nie czepiajmy się szczegółów.
Patrząc na film z perspektywy czystej rozrywki, zarzuciłabym mu czas trwania. Prawie dwie godziny to zdecydowanie za długo, jak na moje standardy. Brak również zaskakujących zwrotów akcji. Jest to raczej przewidywalny obrazek.
Poza tym aktorstwo Lopez drażni. Jej wybuchy dramatyzmu są równie autentyczne co widok czarnego na spotkaniu członków Ku Klux Klanu. No niestety, Lopezowa jest stworzona do trzepotania rzęskami i machania tyłkiem. I tu jest coś dla Panów... w końcu... pokazali jej, jak to mówią chłopcy z dzielni, junk in da trunk ;-). Niestety w wersji tzw.okrojonej, czyli w majtach :-(
No ale jest też Statham.... i nie ważne, że ma prześwity na głowie wielkości Eurazji. Jason ... mogłabym mieć twoje dzieci ;-))) Na szczęście jest to nierealne, więc popisać sobie mogę ;-) Kolejnym sporym mankamentem jest kompletnie niewykorzystany drugi plan (Clifton Collins Jr. , Nick Nolte).
Nie jest to film najwyższych lotów. Powiem nawet, że w swym dziele Hackford wrócił do poziomu z Dowód zycia (2000).
To przykład filmu, który można ominąć, ale nic się nie stanie, jak w wolnym czasie, dla rozrywki, lub dla zabicia czasu, lub łotewer, pyknie się go na kompie, bo do kina... to nie, zdecydowanie szkoda kasy.
Także du łot ju lajk. Bez większej krzywdy na organizmie po seansie wyjdzie się, z pewnością.
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))