Strony

czwartek, 11 lipca 2013

FIRE IN THE SKY



Nigdy nie myślałam, że będę się cieszyć na widok chmur za oknem. Chmura sugeruje deszcz, a ten zwiększoną aktywność na kanapie, a ta równa jest kolejnemu, obejrzanemu filmowi. I tak za namową dobrego ducha poszły płomienie po niebie w postaci, chyba mogę to powiedzieć, oldskulowego filmu, FIRE IN THE SKY.


Zaskoczył mnie ten film swoją formą. Liczyłam na bajkę w postaci BLISKIE SPOTKANIA TRZECIEGO STOPNIA, a w zamian dostałam bardzo realistyczną opowieść kryminalną. 
Grupa wracających z pracy robotników, zatrzymuje się przy oświetlonej dziwnym światłem polanie. Gdy jeden z mężczyzn wychodzi z auta ku światłu, pozostała grupa zostawia go na miejscu zdarzenia i ucieka. Gdy w końcu bohaterowie postanawiają wrócić po kolegę okazuje się, że on zniknął.
Całość opowiadana jest z perspektywy historii kryminalnej, a sama historia oparta ponoć na faktach. Owi mężczyźni postanawiają poinformować o zdarzeniu policję i ta wszczyna postępowanie będąc przekonana o popełnionym przestępstwie. Na szczęście ciśnienie opada, gdy zaginiony odnajduje się poturbowany i wycieńczony. A on sam poddany został eksperymentom przez kosmitów. Trudno dziwić się policji za brak wiary. Z resztą, jak się w filmie okaże, nie tylko im jej brakowało :-) Takim "niedorzecznościom" nie sposób pokłonić się z powagą.
 
 
Przez pierwsze 40 minut miałam wrażenie, że oglądam film kryminalny, w którym nawiedzony detektyw próbuje udowodnić wszem i wobec, że jego zajebistość wykracza poza ramy kosmosu. I dopiero w drugiej połowie filmu, akcja nabiera tempa. Naszym oczom reżyser ukazuje zgraję ufoków, która przeprowadza dziwaczne eksperymenty na bohaterze. 


Całość utrzymana jest w przyzwoitym napięciu i co ciekawe, mimo dużej ilości gadaniny, nie nuży. Nawet, jak na swój wiek, film technicznie nie razi. Trzeba przyznać, że reżyser skutecznie potrafił przykuć uwagę widza do rozgrywającej się akcji. A sceny poddania bohatera eksperymentom wydawały się bardzo realistyczne i powiem szczerze trochę mnie zmroziły.
Ogromny plus za aktorstwo. Świetne role młodego 'a - skubany był za młodu naprawdę przystojny. I zapomnianego przez świat 'a, który gdzieś tam zniknął w marnych produkcjach. Panowie zagrali pełne dramatyzmu role, aż miło było oglądać. Tak szczerze nie pamiętam Patrick'a w podobnej kreacji.

Film mnie wprawdzie szczególnie nie poniósł, mimo obranej tematyki. Tematy o ufokach nigdy dla mnie nie straciły na aktualności. To bardzo solidnie opracowany dramat, w którym brak wiary w człowieka może przyczynić się do tragedii. W filmie bowiem poruszony jest nie tylko wątek "kosmiczny", ale też utraty wiary w przyjaźń. Gdzieś tam po czasie ona kiełkuje, ale "krwawe" rany, ciężko i długo się goją.
W ramach kinowych rekonwalescencji po marnych obrazach, miło było popatrzeć na kawał solidnego kina sprzed lat.
Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))