Strony

niedziela, 18 sierpnia 2013

NORDVEST, THE ACT OF KILLING w wyścigu Oscarowym

It is forbidden to kill. Therefore, all murderers are punished unless they kill in large numbers, and to the sound of trumpets.

Voltaire



Kilka dni temu świat obiegł njus o trzech duńskich filmach startujących w wyścigu po Oscarową nominację. I tak wybrano JAGTEN, NORDVEST oraz THE ACT OF KILLING. Spośród tych trzech filmów Duńscy spece od kinematografii wybiorą ten jeden, który stanie w kolejce po Oscarową nominację. I wydaje mi się, mając już za sobą wszystkie te seanse, że po raz 11 z kolei Duńczycy będą walczyć o Oscara. Każdy z tych filmów jest bardzo dobry i każdy ma bardzo silne przesłanie.

I tak mając na podorędziu dwa z wymienionych wyżej tytułów, bowiem JAGTEN widziałam dużo wcześniej, stwierdziłam, że jest to świetna okazja, by sprawdzić czym Dania zamierza konkurować z resztą świata. I jak zwykle, ma się czym chwalić. Każdy z tych filmów jest perełką, która jest tak indywidualna, że nie sposób spośród nich wybierać. No cóż, na szczęście nie do mnie należy wybór, niech martwią się inni. Ja mogę wam, póki co, mniej więcej, nakreślić o czym te filmy są, bo z pewnością warto je samemu zobaczyć.

NORDVEST



Film wydaje się być banalną historią o nastoletnich braciach, którzy z własnej woli wkraczają w kryminalny świat swojej dzielnicy. Caspar początkowo okradający bogate domy nabiera coraz większej chęci na kasę i wciągając do interesu brata nawiązuje kontakty z poważniejszą gangsterką. Opuszcza paserów, by rozwozić prostytutki dla lokalnego mafioza i sprzedawać ich narkotyki.

Mimo dość prostej fabuły film jest rewelacyjnie nakręcony. Cały czas trzyma w napięciu. Kamera obserwuje bohatera, jak powoli stacza się w głąb świata przestępczego. Jego poczynania nakreślają coraz szersze kręgi, z których nie ma powrotu.
To film wbrew pozorom o durnej młodości. O tym, jak zachłyśnięcie się łatwą kasą, pozoranctwo, głupie cwaniactwo i szpanerstwo doprowadzają do momentu, z którego nie ma wyjścia. A Caspar w końcu dochodzi do tego momentu. Kiedy to dostrzega grożące niebezpieczeństwo. Kiedy dostrzega fakt, że to co robi nabiera tempa kuli śniegowej. Coraz większym próbom jest poddawany. Aż w końcu dochodzi do niego, że wbrew pozorom nie nadaje się do świata, który stoi dla niego otworem. Jest dla niego za słaby.
Aż ostatecznie testuje braterstwo. Jak daleko sięgają więzy rodzinne ? I czy faktycznie jedynie i wyłącznie im można ufać ?

Mocny film. Świetnie zagrany. Historie ulicy mają to do siebie, że nie ściemniają. Jest agresywnie, choć brutalizm nie wylewa się z ekranu. To bardziej historia społeczna, niż nakreślanie akcji, by osiągnąć punkt kulminacyjny w postaci mega mordobicia. Tak jak ma to miejsce w przypadku filmów Winding Refn'a. A przede wszystkim rewelacyjnie łatwo ten film się ogląda. Bez patosu, samo życie. Nikt tu nikogo na siłę nie wyprowadza zza zakrętu. Stosuje się wyłącznie jedną, jedyną słuszną zasadę: umiesz liczyć ?? , licz na siebie !!!
Moja ocena: 8/10


THE ACT OF KILLING



Pierwszy raz oglądałam tak trudny w odbiorze dokument, a sporo się ich naoglądałam. Przede wszystkim treść - to film o ludziach, którzy w latach 60-tych byli przywódcami brygad śmierci - paramilitarnych jednostek w Indonezji walczących z "komunistami". W imię wyzwolenia wybili w pień miliony, a wszystko pod cichą aprobatą wujka Sama. Ten dokument to nie do końca wywiad. To monolog tych ludzi. To ich zwierzenia. Wywody. Rekonstrukcje zdarzeń pod przykrywką kręcenia filmu, który bedzie pokazywany na Zachodzie. Przede wszystkim ich naiwne i chore zarazem przeświadczenie, że teraz wszyscy dowiedzą się o ich zajebistości.

Wśród lokalnej społeczności zwali siebie "gangsterami". Wzorowali się na filmach amerykańskich. W swoich morderczych procederach stosowali tortury z filmów, a słowo gangster równoznaczne było z określeniem "free man". Wyzbywając się pejoratywnego kontekstu słowa "gangster" uprawomocnili swoją gansterską organizację w kraju. W kraju, który rządzony jest przez byłych morderców. Pełen korupcji. I totalnej moralnej zgnilizny.

I o moralności Oppenheimer w głównej mierze mówi. Nie wymuszając jednak z bohaterów ani słowa. Oni sami, naturalnie wypuszczają z siebie zwierzenia, które gdzieś tam kumulowali przez tyle lat. Jedni robią to dla sławy, drudzy dla zabicia czasu, z nudy po prostu... a trzeci w ramach oczyszczającej ducha kuracji. Jacy są naprawdę ? To chorzy ludzie ze spaczoną wizją świata. Dla nich siła jest jedyną sprawiedliwością. Dzięki sile się ją osiąga. Siła jest środkiem do każdego celu. Siła przede wszystkich gwarantuje porządek.

Ci ludzie w sposób autentycznie naturalny, bez zahamowań jakichkolwiek opowiadali o gwałtach na 14-latkach, o torturach, masowych morderstwach, a nawet o polityce. Mówili o tym bez żadnego skrępowania. Bez obrzydzenia. Dla nich to naturalne tak jak trzepnięcie packą muchy. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. A polityka ?? O polityce mówili to co wiedzą wprawdzie wszyscy, a przynajmniej się domyślają. Jednak nikt nie wypowie tego na głos. Kłamstwo, hipokryzja, najgorszy w świecie śmieć. Wiece wyborcze i ich aktorskie sztuczki kontrastowane z tym, co faktycznie o tym myślą główni zainteresowani. I mimo, że człowiek zdaje sobie sprawę, że społecznictwo jest równie sprzedajną suką, co każda kurwa pod czerwoną latarnią, mimo to się łudzi. Jednak, gdy docierają te słowa z ust samych polityków, jak w chuja walą wyborców, a demokracja to ściema, to powiem szczerze jest to szokujące. Nic tak nie wywiera nacisku na banię, jak autentyczne zmierzenie się z potworem... nie wybujała wyobraźnia, ale oko w oko z.

Mimo swej siły przekazu, brutalnej treści i rozgoryczenia dokument jest trudny w odbiorze. Jest długi i trzeba przez cały czas jego trwania pilnie uważać. Najciekawsze zwierzenia nadchodzą bowiem w najmniej oczekiwanych momentach. Trudno też nie popaść w emocjonalną zapaść. Mnie niestety strasznie ruszył ten film. Takich palantów nie tylko Indonezja nosi na tej ziemi. Biorąc pod uwagę nasz mikrokosmos, jakim jest Polska, twoje województwo, twoje miasto, twoja dzielnia... to ilu takich politycznych palantów chodzi po chodnikach ? Indonezja miała swoich "gangsterów", my mamy swoich "komuchów", itd. itp. I z tą świadomością można sobie poradzić. To co przeraża najbardziej jednak to ich sposób myślenia. Wnętrze tych ludzi. I myśl, do czego są zdolni, gdyby tylko puścić ich ze smyczy. Obyśmy tylko nie musieli tego doświadczyć na własnej skórze.
Moja ocena: 8/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))