Strony

piątek, 30 sierpnia 2013

SIMON KILLER




Jest pewien niepokój w nowym filmie 'a, który mocno mnie przyciąga i intryguje. Z drugiej jednak strony wydaje się być to miałka historia o niczym. Ale zanim...

Młody Amerykanin - Simon, po nieudanym związku postanawia leczyć swe rany w pięknym i romantycznym Paryżu. Poznaje uroczą prostytutkę, do której się przysysa i którą namawia do szantażowania swych klientów. Oczywiście cel jest jeden - kasa. Plan równie głupi, co jego realizacja. Ale to już musicie zobaczyć sami.



Najpierw minusy. Film momentami nuży. Bohater jest mocno irytujący. Trochę niezrównoważony psychicznie. Od życia niewiele chce. Jedno co wie na pewno, to konieczność zdobycia kobiety. Traktuje je trochę, jak pijawka swą ofiarę. Wysysa z niej to co najlepsze. A gdy się zużyje, lub, gdy w pobliżu napatoczy się lepszy towar, zostawia na pastwę losu wraz z całą masą problemów do rozwiązania. 
Bohater jest nieodpowiedzialny kompletnie. Jego egoistyczne potrzeby przysparzają masę kłopotów jego kobietom. Jego nonszalanckie podejście do życia polega jednak na tym, że jak tylko problemy zwalają się mu na głowę, zostawia je innym, a sam zwija żagle.
Campos dla urozmaicenia obrazu wprowadza sporo scen erotycznych. Trzeba przyznać, że są odważne. Niewiele one jednak wnoszą do samej treści. Są jakby zbędnym dodatkiem. Nachalnym wzbudzaniem emocji.



Plusem z pewnością są zdjęcia. Ciekawie wkomponowany dźwięk i świetna ścieżka dźwiękowa. I ujęcia bohaterów. Kamera podąża tuż za plecami postaci, jakby widz śledził każdy krok bohaterów. 
Stylistycznie film bardzo mi przypomina dokonania Gaspar'a Noe. I to uważam za ogromny atut. Jest coś niesamowicie niepokojącego w tych kadrach. Pewnego rodzaju prawda, o której boimy się dowiedzieć. Niczym bohater, wolimy schować głowę w piasek, niż odkryć w pełni karty. I to uczucie krąży do końca filmu. 



Niestety mimo fajnego klimatu z filmu wieje pustką. To bardzo plastyczny i fajny obrazek, który nie niesie ze sobą zbyt wiele treści. A szkoda. Uwielbiam filmy Noe'go, a Campos'owi bardzo do klimatów z jego filmów blisko. Jednak by urok trwał musi być jakaś wartość dodana. I tu pojawia się kompletna amba, ja tej wartości nie znajduję. To kolejna opowieść o niezrównoważonym młodzieńcu, który szuka ocalenia i wybawienia z własnych schiz w ramionach kobiet. Problem w tym, że po każdym związku pozostawia pole bitwy, w którym partnerki to ofiary. 
Campos mnie jednak tym obrazem na tyle zaintrygował, że z chęcią sięgnę po jego wcześniejszy film AFTERSCHOOL. Jestem po prostu ogromnie ciekawa, czy stylistyka i klimat filmu a'la Gaspar Noe, to zamierzony efekt, przypadkowy, czy jego indywidualny sposób postrzegania świata ?
Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))