Strony

niedziela, 20 października 2013

SCENIC ROUTE



A to miłe zaskoczenie. Nie dawałam temu tytułowi szans. Z jednej strony oceny, z drugiej reżyserzy, którzy są dla mnie absolutną niewiadomą. A jednak z każdym kadrem, z każdą minutą, obraz stawał się coraz bardziej intrygujący. I cieszę się, że finalnie nie wylądował w koszu, a mało brakowało.



Może pamiętacie specyficzny film, wręcz teatralny THE SUNSET LIMITED, oparty na scenariuszu McCarthy'go. Dwójka mężczyzn, jedno pomieszczenie, jedna noc i długa, poważna rozmowa. Niewiele różni się SCENIC ROUTE od przedstawionego wyżej obrazu. Może z wyjątkiem scenerio, które bardziej przypomina film DROGA (znów odniesienie do McCarthy'go). To równie teatralny film jak wspomniany wyżej, choć w plenerze. Dwójka przyjaciół wyrusza w podróż. Nie wiemy dokładnie dlaczego i skąd taki plan. Film nie skupia się bowiem na celu podróży, a na jego skutkach. I tak pierwsze kadry mogą zmylić widza. Sugerują one bowiem wartką akcję oraz zakończenie. Zaraz po niej przenosimy się krótko wstecz i tak poznajemy powód, dla którego dwójka panów znalazła się na samym środku pustyni, zadupia ameryki, w którym komórkom sygnału brakuje, a i jaszczurki omijają to miejsce łukiem szerokim. 



Panowie utknęli na środku pustkowia w zepsutym aucie. I ta pustka, cisza i zbliżająca się tragedia zmusza ich do rozmów. Rozmów, które dotąd umiejętnie unikali. Rzeczywistość nie lubi próżni, więc stała się piękną aranżacją do zainicjowania dyskusji na temat trudów związków małżeńskich, młodzieńczych nieziszczonych marzeń, pracy która nie satysfakcjonuje, i życia w klatce. To ciekawa rozmowa z punktu widzenia Mitchella () - męża/ojca, ze zobowiązaniami oraz Cartera () - mężczyzny bez bagażu doświadczeń damsko-męskich i nieobarczonego ciężkim kamieniem obowiązków. 



Czas i przestrzeń służy zarówno wylewaniu żalów, praniu wszelki brudów i leczeniu zadr. To szczera rozmowa przyjaciół o powolnym wrastaniu w przyzwyczajenia, schematy. O tym jak dokładamy sobie do plecaka, który dźwigamy latami, kolejnych ciężarów. To dom, to kredyt, to super auto. To kolejny klucz do pęczka, który uwiera w kieszeni spodni i świadczy o tym, jak głęboko wrosły nasze korzenie, a jak daleko jesteśmy od marzeń o tym, kim chcieliśmy faktycznie być. Smutna konstatacja, jak te dwie drogi - życie vs.młodzieńcze plany, radykalnie się rozchodzą. I mimo faktu, że cały czas mamy prawo wyboru, jesteśmy wolni do podejmowania każdej, nawet karkołomnej decyzji, boimy się. A boimy się wszystkiego... utraty pracy, utraty przyjaciół, złego słowa, krzywego wzroku szefa, żony, matki, rodziny, sąsiadów. I tak po powoli Mitchell dochodzi do wniosku, że lepiej tkwić w tym znoju, niż podejmować walkę ku lepszej przyszłości, która przecież może skończyć się identycznie. Carter, mimo tego, że nie jest obarczony takim bagażem doświadczeń, jest singlem, wolnym ptakiem, jest równie zagubiony, co jego przyjaciel. Różnica jednak polega na tym, że jemu jest o wiele łatwiej, w konsekwencjach, pokonać marazm, w którym tkwi.



Ten psychologiczny dramat dwóch mężczyzn kończy się walką o przetrwanie. Fizyczne przetrwanie. Podejmują głupie decyzje, karkołomne sztuczki i wychodzą na tym, jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. Zupełnie, jak w życiu. I jak w nim, w końcu podejmują próbę ryzyka. Wyruszają na pomoc. Czy ryzyko się opłaci ? Czy będzie porażką ? I już myślałam, że zakończenie tego filmu będzie najsłabszym ogniwem, a stało się najmocniejszym.



Polecam ten film. To obraz dla ludzi dojrzałych. Dojrzałych emocjonalnie. I rozumiem, tak słabe oceny. Aby w pełni zrozumieć ten obraz, trzeba mieć na plecach ten sam lub podobny bagaż doświadczeń, co bohaterowie. Trudno się bowiem utożsamić z nimi, jeśli nie widzi się tego własnymi oczami. Poza tym jest to też popisówa dwóch aktorów. Zaskakuje Duhamel, którego uważałam za chłopca do bicia. Coraz bardziej zaczynam w nim dostrzegać aktora, a nie bawidamka. Choć momentami postaci irytują swoim zacietrzewieniem i brakiem wyobraźni, do głowy nasuwa się wytłumaczenie - testosteron ! Na to nie ma mocnych :-) Świetny film, z dobrymi dialogami i cholernie intrygującym zakończeniem.
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))