Nie miałam w planach wyjścia do kina na ten film. Z prostego powodu. Jeszcze nie dawno oglądałam duński obraz utrzymany w podobnym klimacie pod tytułem KAPRINGEN. I szczerze mówiąc, jakoś nie bardzo paliło mi się, by oglądać ponownie sceny, które wryły mi się w pamięć. Z pewnością wpływ na ten stan miała spora ilość przeczytanych artykułów dotyczących porwań przez somalijskich piratów. Krótko ujmując, treść mi się przejadła i apetytu brak nastąpił. Cóż więc mnie jednak skłoniło na zmianę planów ? Ilość bardzo pozytywnych opinii. Mało tego, nie znalazłam ani jednej negatywnej. Generalnie, bardzo rzadko kieruję się opiniami w przypadku wypadu do kina. A tutaj coś zaskoczyło, coś zaintrygowało, coś poszarpało moją strunę. No i ... złamałam się.
Biorąc pod uwagę podobieństwo duńskiego KAPRINGEN i KAPITANA PHILLIPS'a spróbuję porównać te dwa obrazy, ponieważ raz: obydwa zasługują na naszą atencję, dwa: traktują o tym samym problemie, trzy: umiejscowienie problemów jednostki w każdym z tym filmów przedstawione jest różnorako.
Zacznijmy od tego, że KAPITAN PHILLIPS od samego początku trzyma widza na krótkiej smyczy. Podobała mi się znikoma ilość dialogów na początku filmu. Cała ta rodzinna otoczka przeszła mimo chodem. Nie ona bowiem była najistotniejsza. Najważniejsze były losy głównego bohatera. Jego uczucia, emocje, przeżycia. Obraz w filmie odgrywa rolę nadrzędną. To on w głównej mierze, nie dialogi, przeważa szalę na rzecz tempa akcji. Oczywiście nerwówka udziela się. Krzyki, strach, terror. Nie sposób widzowi od emocji przenoszonych z ekranu uciec. I to chyba różni właśnie ten obraz od duńskiego KAPRINGEN.
A te dwa filmy spaja fabuła. Statek towarowy porwany przez somalijskich piratów dla okupu. Nie interesują ich półśrodki. Liczą się miliony lub towar luksusowy. W obu tych filmach załoga staje się zakładnikami. Jednak w duńskim obrazie horror przeżywa przez długie dni cała jednostka. W amerykańskim odpowiedniku główny ciężar spoczywa na losach kapitana. KAPRINGEN świetnie rozłożył na części całą tę machinę negocjacyjną, w której człowieka (zakładnika) umiejscowiono na podrzędnym miejscu. KAPITAN PHILLIPS nie pyta się, jak bardzo zależy armatorowi, biurokratom na człowieku. Nie to jest tutaj sednem. Losy Phillipsa to przemieszanie kina akcji z przeżyciami jednostki postawionej w skrajnej sytuacji. Greengrass pierwszorzędnie przemieszał dramat z kinem akcji. Odbijanie zakładnika przez amerykańskie Navy SEALS i budowane z tym napięcie, zobrazowane były pierwszorzędnie. W duńskim KAPRINGEN zaplecza militarnego nie ma. Za zakładnikami nie stał rząd, jedynie media i armator, który miał wyłożyć pieniądze. Bohaterom duńskiego obrazu nie łatwo było przełknąć pigułę, że nie są istotą sporu. Korporacyjna pazerność nie liczy się bowiem z człowiekiem. I to zasadnicza różnica między tymi obrazami. W KAPRINGEN wartość człowieka była liczona ilością pieniędzy jaką mogła korporacja zbić podczas negocjacji. W KAPITANIE PHILLIPS'ie pieniądze nie odgrywały takiego znaczenia. Tutaj liczył się wyłącznie człowiek. On i jego los był punktem nadrzędnym nie tyle korporacji, co całego państwa amerykańskiego. Ile w tym patosu, a ile wiary w prawość polityki ? Trudno stwierdzić. Film jest na faktach. Można się więc jeszcze łudzić. Jedno jest pewne w obu tych obrazach przytłaczające doświadczenia wypaliły w bohaterach ogromne piętno. Te traumatyczne przeżycia z pewnością zmieniły ich psychikę.
KAPITAN PHILLIPS jest z pewnością bardziej dynamicznym obrazem od KAPRINGEN. Duński film to przede wszystkim nieśpieszne, acz emocjonujące, budowanie akcji. Bardzo wiele poświęcono czasu na budowie postaci zakładników, jak i przedstawicieli korporacji. Jest tu pokazany rewelacyjny kontrast pomiędzy procesem negocjacji w sterylnych biurowych pomieszczeniach, a terrorem, jaki przeżywają zakładnicy w syfiastych, zamkniętych i śmierdzących kajutach. Greengrass natomiast postawił wszystko na szalę przeżyć jednostki. Kapitan tutaj Tom Hanks to wulkan emocji. Wprawdzie spróbował w krótkich dialogach umotywować nam postępowanie piratów. Trochę usprawiedliwiając ich atak biedą, beznadzieją i brakiem perspektyw. Nie zmienia to faktu, że agresja jaka od somalijczyków bije nie pozostawia w nas złudzeń.
Gdy w KAPRINGEN szaleje plejada duńskiego aktorstwa z Pilou Asbæk'iem na czele, KAPITAN PHILLIPS to przede wszystkim teatr jednego aktora. Tom Hanks dał niesamowity popis i jeśli za tę rolę ponownie nie zgarnie Oskara to się autentycznie zdziwię. To klasa aktora z najwyższej półki i o tym nie trzeba z pewnością nikogo przekonywać. Wspaniale oddaje emocje. Strach, przerażenie, spokój, determinację i złość. Niekoniecznie musi mówić, te emocje płynął wielką falą przez jego ciało.
Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że po GRAWITACJI to drugi najlepszy film tego roku. Lubię, gdy film pobudza skrajne emocje, gdy nie daje wytchnienia, gdy po prostu cieszy oko. I KAPITAN PHILLIPS spełnia wszystkie te przesłanki. I jeśli ktoś jeszcze wątpi w to, czy warto poświęcać czas na ten seans, to uspakajam... warto. I warto też poświęcić trochę kasy na kino. Tym razem nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto. A jeśli komuś mało lub jest ciekawy lub po prostu lubi kino polecam również duński KAPRINGEN.
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))