SĄSIEDZKIE DŹWIĘKI.... tiaaaa.... no i Huston mamy problem.
Pierwszy raz zdarzyło mi się śmiać z mojej własnej opinii. Kiedy zobaczyłam te wszystkie zajebiste noty i komenty o tym brazylijskim ... uwaga... thrillerze, stwierdziłam że chyba powinnam przestać się przejmować swoją "innością". Przynajmniej pod kątem postrzegania świata.
Ja tego filmu po prostu nie pojmuję. Ja nie mam pojęcia, co te ponad dwugodzinne sesje z aktorami mają na celu. Ja się mogę domyślać, oczywiście... ale nawet znajdując usprawiedliwienie, nie zmienia to faktu, że można by lepiej, ciekawiej i bardziej interesująco.
Nie będę się więc rozpisywała, bo nie lubię gadać po próżnicy. Nie będę cwaniakować i wzdychać nad tym filmem, tylko dlatego, że się większości podoba. Mogę powiedzieć z pewnością jedno. Ten film mi się nie podobał, nawet jeśli owa większość ma mnie potem oskalpować. Film był nudny, nie wiadomo o czym i ani w tym dramatu ani thriller'a nie uświadczyłam.
A fabuła "mówi" o pewnym bogatym sąsiedztwie w jednym z miast Brazylii. Z pewnością większość wie, jak wielkie jest tam rozwarstwienie społeczne. Fawele kontra apartamentowce. I mniej więcej tak rysuje się nam obraz owego sąsiedztwa. Piękne, bogate domy z gosposiami, z których okna wychodzą na mur oddzielający od baraków i błąkającej się bezpańskiej dzieciarni, słowem nędzy. Pewnego pięknego dnia, mieszkańcy osiedla na bogato postanawiają zatrudnić ochroniarzy. I tu generalnie akcja powinna nabrać tempa. Bo może gdzieś w nocy głuchej, acz gorącej, gdy już prażącym słońcem człowiek umęczony, a mózg od żaru się lasuje, może gdzieś wyskoczy znienacka, jakiś bezdomny, złodziej, morderca, cichobójca skrytobójca ?!! ... a tu nic ?!!!. Wizje i koszmary nocne znudzonych bogaczy. Nocne jaranie trawki wyczerpanej całodziennym oglądaniem telewizji matki dzieciom. Wyjący pies o zmroku. Tudzież ochroniaż obracający wracające od Państwa bogactwa z pracy służące. Ups... był i kryminał, czyli poszukiwania skradzionego radia z Fiata Uno.
Poza moim kpiarstwem mogę wstawić się w obronę Pana reżysera. Raz, debiutant, może jeszcze nie świadom, ale braki w fachu nadgoni z pewnością. Dwa, miał szczytny cel ukazania naprawdę kłującego w oczy rozwarstwienia społecznego. Przelewające się bogactwo skontrastowane latami niewolnictwa, biedą i koniecznością usługiwania. Warunki życiowe równie szokujące. Gdy single buszują po swoich 180m2, bieda ściska się w kupie na 40-stu. Gdy u nas odgradza się siatką drucianą od nieprzyjemnego sąsiedztwa, tam buduje wielkie mury. Może widok ten nie bulwersuje tamtejszej społeczności, przyzwyczajonej latami ucisku, ale z pewnością gniew, jaki się w nich kotłuje szuka ujścia. I to ujście jest w końcówce ukazane. Szkoda tylko, że tak lakonicznie i bez wyrazu. Jeśli ktoś oglądał i pamięta film LA ZONA, będzie wiedział, co mam na myśli.
Cóż nie będę wam tego filmu polecać, ponieważ moja ocena jest wyjątkowo subiektywna. Chociaż, jak na powyższym widać, starałam się wznieść ponad moje uprzedzenia i zrozumieć autora. Niestety taki sposób ukazania problematycznego kolosa jest dla mnie zbyt minimalistyczny, żeby nie powiedzieć, potraktowany błaho, zbyt powierzchownie. Jeśli jednak macie ochotę spróbujcie się z tym filmem sami. Ja mam dość :-).
Moja ocena: 2/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))