Uwielbia Seidl'a. Uwielbiam jego oko dokumentalisty. Uwielbiam jego minimalizm i surowość formy. I uwielbiam historie, które tak umiejętnie opowiada. Historie niebanalne. O intrygujących postaciach. Historie z życia. Z życia, które jest dla przeciętnego Kowalskiego niszowe. Nikt bowiem nie lubi opowiadać o własnych schizach, fiksacjach i słabościach. Przecież każdy z nas w oczach innych chce być taki zajebisty i nieprzeciętny. Wręcz doskonały. W oczach Seidl'a doskonałość zaczyna się tam gdzie kończy pierwsza litera ... w D.
Należę do tych osób, które nie popadają w zbytnie oślepienie. Mimo mojego całego zachwytu pracami Seidla ta niestety jest najsłabsza. I nie będę gwiazdorzyć, kozaczyć i strugać z siebie pawiana... Seidl przekombinował. Ta chirurgiczna wręcz precyzja i dokręcanie detali do granic możliwości trochę nużyły. Wolałabym, gdyby więcej mówił, niż obserwował. A obserwował praktycznie każdy aspekt zachowań bohaterów. To jego zboczenie dokumentalisty, ale z całej trylogii, w NADZIEI popłynął.
Czym jest nadzieja w kamerze Seidl'a ? Chyba nie uzyskamy konkretnej odpowiedzi na to pytanie. Bohaterki to młode dziewczyny, przebywające na obozie dla otyłych dzieci. Dla nich nadzieją, nie jest zrzucenie wagi, by wyglądać estetycznie i mieć większe powodzenie. Mają głęboko w poważaniu swój wygląd. Raczej go w pełni akceptują. Wydawałoby się, że bohaterki, jak każde młode dziewczyny myślą o pierwszych inicjacjach, o chłopcach z bajki i cudnej miłości. Nic bardziej mylnego. Filmowe dziewoje bezpruderyjnie opowiadają o seksie, podrywie, a i wypad do nocnego lokalu, by się schlać i puścić bokiem nie jest wymagającą ekspedycją. Można rzec, jakie czasy takie obyczaje. I tu pojawia się pytanie Seidl'a, czy istnieje nadzieja dla tych dziewcząt, by stworzyć w przyszłości zdrowy związek i wieść szczęśliwe życie ?
Seidl idzie jeszcze dalej i zatacza koło swojej trylogii. Matka bohaterki bowiem przypomina nam nawiedzoną religijną schizą Annę Marię z WIARY, która w czasie obozu córki, wybrała się na samotne wakacje do Kenii (MIŁOŚĆ). Każda z bohaterek szuka swego raju i dla każdej wygląda on zupełnie inaczej. Jest jednak jeden wspólny motor napędowy. To samotność i potrzeba akceptacji, miłości. Miłości w ramionach przygodnych mężczyzn, Jezusa, czy podstarzałego doktora. Nie ma to większego znaczenia. Ważne by do końca mieć nadzieję i wiarę, że tę miłość się znajdzie.
Seidl mówi do mnie mądrze. Myślę, że z Seidl'em mogłabym rozmawiać do rana. Seidl widzi świat moimi oczami i wygląda on paskudnie. Ja jego świat rozumiem i taki chcę oglądać. Nawet jeśli ma przynudzać. Snuć historie, jakby był zmęczony i nie spał dwie noce. Ja mu zrobię kawę. Ja pozwolę mu się zdrzemnąć. Ale niech mówi. Niech do mnie mówi więcej. Bo tak właśnie lubię.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))