Nie sposób wyzbyć się porównań do legendarnego THE HANGOVER. Oprócz wieku bohaterów fabuła jest wręcz bliźniacza. Oto najlepsi przyjaciele postanawiają wyruszyć do miasta seksu i hazardu w celu uczczenia ostatnich dni wolności przyjaciela. Panowie robią sobie imprę, jest zabawnie, wszyscy się bawią, a w między czasie rozwiązują parę życiowych niesnasek, problemów zdrowotnych i sercowych. Ewrybady pomarańcze, cała sala tańczy ;-)
To bardzo przyjemna komedyjka. Nic nie można zarzucić temu filmowi oprócz klisz, sztampy i przewidywalności. Cała reszta trzyma się równo pionu i nie można mówić, że nie było zabawnie. Uśmiałam się wielokrotnie, a głównie za sprawą naprawdę niezłych dialogów i sporej dawki samokrytycyzmu bohaterów.
Możnaby się rozwodzić na temat życia i trosk osób w podeszłym wieku. Jak to zmagają się z samotnością, chorobami, niezrozumieniem dzieci, itd.itp. Zostawmy jednak na boku troski. Ten film ma bawić i ukazywać nam uroki życia osób starszych. A trzeba przyznać, że choć jest ich niewiele, mają jedną zaletę, której osoby w wieku produkcyjnym nie mają. Pogodzenie się z upływem czasu i zbliżającym deadlinem sprawia, że ich beztroska jest przeurocza. Nie muszą się już zmagać z pracodawcą. Kredyty pospłacane. Dzieci wychowane. A że w krzyżu strzyka... no cóż, czas chwytać życie pełnymi garściami czasu zostało niewiele i jeszcze mniej do stracenia.
Bardzo optymistyczny film. Przeurocze postaci. Bardzo ciekawie dobrane charakterologicznie. Zabawne dialogi pełne ciętych ripost i sarkazmu. Spora dawka autorefleksji przesiąkniętej ironią, dzięki czemu obraz nabiera lekkości. No i przede wszystkim gwiazdorska obsada. Cóż chcieć więcej, na niedzielne popołudnie niezobowiązująca rozrywka pierwsza klasa.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))