Ze wszystkich filmów Peter Berg 'a, reżysera nie aktora, najbardziej cenię ŚWIATŁA STADIONÓW z 2004r. Niech się mnie nikt jednak nie pyta dlaczego. Odpowiedź jest krótka - nie pamiętam... ale moje konto na filmweb'ie pamięta, a to coś znaczy ;-) A dlaczego kontynuuję ten nic nieznaczący wątek... ano dlatego, że pragnę Wam uświadomić, jaką to nie jestem fanką twórczości tego Pana. A jego filmy zaliczam do tzw.pompy ze zbyt słabym ciśnieniem.
Odpowiednio się więc nastroiwszy przed seansem mym oczom, ku zdziwieniu, ukazał się bardzo solidny i mocny film akcji. Ba... nawet dramat wojenny i to na faktach ! Oczywiście nie jest on pozbawiony wad, ale o tym za chwilę.
Film opowiada akcję czterech żołnierzy SEAL, która miała miejsce w Afganistanie w 2005r. Ich zadaniem było zabicie jednego z ważniejszych terrorystów i powrót do bazy na kolację. Akcja była zaplanowana jasno i przejrzyście. Nic nie zapowiadało zbliżającej się katastrofy. I moment tej katastrofy to 70% filmu. A co za tym idzie, solidnej nawalanki, okropnego cierpienia, niesamowitej siły, oddania serca w walce i wytrwałości, jakiej nikt z nas sobie nie wyobraża.
Berg stworzył wyjątkowo przekonywujący film o honorze, lojalności, zaufaniu i poświęceniu swojego życia za ojczyznę, czy kolegów. Sceny walki są przepełnione bólem i cierpieniem. A karkołomne decyzje są wręcz niewyobrażalne. Sposób, w jaki próbują wyjść z opresji amerykańscy żołnierze to dla mnie kosmos. To niesamowicie wytrzymali, wytrenowani ludzie, którzy widzą wyłącznie jeden cel - zabić lub zginąć honorowo w walce. Sceny postrzałów, widok ran, przeszywającego bólu, amoku w walce, czy niewiarygodnych wręcz upadków ze skalnych stoków są tak realistyczne, aż oczy ze zdumienia przecierałam. Trudno wręcz uwierzyć, że po tak licznych ranach postrzałowych i złamaniach można jeszcze funkcjonować, wyłączyć w sobie ból i dalej przeć naprzód. Buzująca adrenalina wprost wylewa się z ekranu.
Sceny zasadzki afgańskich terrorystów na amerykańskich żołnierzy, ich próba wyjścia z opresji i przetrwania to najlepsze sceny tego filmu. Najbardziej przejmujące, dramatyczne i bolesne. Świetne kreacje stworzyli trzej Panowie Mark Wahlberg , Emile Hirsch, Ben Foster z minusem dla Taylor Kitsch'a, który mnie irytuje odkąd go zobaczyły me oczy. No trudno, jestem uprzedzona, ale ten facet przy tak znakomitej trójce jest cienki jak barszcz.
Najsłabszym punktem filmu był sposób wprowadzania widza do fabuły. Berg ma dryg do filmów akcji i sceny kaskaderskie wychodzą mu naprawdę dobrze. Jednak narracja kuleje jak pies bez nogi. Początek filmu jest żenująco słaby. Sceny w bazie, poznawanie bohaterów, przedstawianie ich widzowi to kompletny brak wizji i trąci z lekka tandetą. Ale to wyłącznie moje odczucie i z pewnością wielu nie zwróci nawet na to uwagi. Niestety mnie to trapi, bowiem to główny mankament, który mnie zniechęcał w poprzednich filmach tego reżysera.
Generalnie jednak polecam LONE SURVIVOR. To świetne kino akcji, dramatyczne i bardzo emocjonujące. Powiem szczerze, że po seansie byłam autentycznie spocona :-)
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))