Strony

czwartek, 16 stycznia 2014

THE SECRET LIFE OF WALTER MITTY

 


Czy można zakochać się w filmie ? Oczywiście jest to z pewnej strony nadużycie słowa, ale jestem absolutnie zauroczona historią Walter'a Mitty. Przez lata ułożyłam sobie w głowie obraz 'a jako komika, chłopaka głuptaka, który ani nie poraża swoją fizycznością, ani nie obraża inteligencji. Jest bardzo neutralny w swojej twórczości, czego nie można powiedzieć o koledze po fachu Adamie Sandlerze. I tak po latach ról w głupkowatych, mało znaczących komediach ten przeciętniak wziął ster w dłonie i popłynął na głębokie wody. Udało się ! Stworzył cudowny, ciepły, zabawny, słodko-gorzki film, który chwyta za serce i pieści oko pięknymi zdjęciami.



Nie jest to wprawdzie historia oryginalna, bowiem literacki pierwowzór przygód Walter'a powstał już w 1939r., a filmowa adaptacja w 1947r. Nie oglądałam filmowej wersji sprzed lat, więc obędzie się bez porównań. Jestem jednak w stanie uwierzyć, że ten remake zachwyciłby mnie równie mocno, gdybym dylematu porównań w głowie nie nosiła.



Walter Mitty.... to ciekawa osobowość. W dzieciństwie punkowiec, skater, chłopak rządny przygód, zawadiaka. Śmierć ojca zmienia go nie do poznania. Przechodzi metamorfozę naznaczoną traumatycznymi wydarzeniami, a wizja finansowych problemów zmusza do przedwczesnej dojrzałości. Walter zamyka się w sobie i rusza w świat wyimaginowanych przygód. Świat wyobraźni, cudownych lokacji, nadprzyrodzonej siły i odwagi, na którą nie stać go w świecie realnym. Fantazje Waltera to świat o którym marzy. I choć jest w zasięgu ręki Walter tkwi w zawieszeniu. Zawieszeniu pomiędzy obowiązkami zawodowymi, troską o matkę a platoniczną miłością do kobiety, która zmusi go do podjęcia ryzyka.



Walter ma w życiu sporo szczęścia. Choć los naznaczył go tragedią, pracownicy traktują go jak dziwaka lawirującego pomiędzy jawą a snem, a przełożony kpi i drwi bez skrępowania, bohater spotyka na swej drodze ciepłych i życzliwych ludzi. Każda z tych osób niczym dobre duchy dodają Walterowi odwagi i skrzydeł. Dzięki nim właśnie Walter odkrywa w sobie pokłady energii i motywację do działania. Walter wychodzi z kokona staje się swoim własnym super-bohaterem.

Postać Walter'a nie tylko przekazuje nam pozytywne bodźce o zaletach przełamywania własnej nieśmiałości, słabości i strachu. Jego podróże, poszukiwania i odnajdywanie samego siebie to pochodna problemu, który twórcom jawi się jako globalna informatyzacja życia. Gazety online, portale randkowe, ebooki - świat "papirusu" zanika, tak jak zanika umiejętność kształtowania relacji międzyludzkich opartych na fizycznym kontakcie. Wyobcowanie nie wydaje się już chorobą cywilizacyjną, a kolejnym etapem w procesie ewolucji. Współczesny świat to świat drapieżny. Na każdym rogu czyha niebezpieczeństwo, a presja kariery, podnoszenia wyników, parcia naprzód sprawia, że nie wszyscy wytrzymują to napięcie. Stres niczym z pęczniejącego balona upuszczany zostaje poprzez ucieczkę w sferę marzeń, do innego świata. Walter swój świat kreował w wyobraźni. Większość z nas ukojenia szuka w świecie książek, muzyki, filmu, malarstwa. W oczach jednych ta ucieczka uznawana jest za chorobę, dla drugich to pasja nadająca życiu trochę więcej sensu i kolorytu, niż wyłącznie praca. Praca, która w SEKRETNYM ŻYCIU WALTERA MITTY to brak szacunku nie tylko do pracowników, ale przede wszystkim indywidualności, która w każdym z nich się kryje.



Jestem kompletnie zauroczona zarówno scenariuszem, który niesie tę historię zupełnie bezwładnie, cudowną ścieżką dźwiękową Theodore'a Shapiro oraz przepięknymi zdjęciami Stuart'a Dryburgh, które nadają obrazowi niezwykłej oryginalności.
Próbuję znaleźć choć jeden mankament w tym filmie, ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Dobrano mega zdolnych aktorów. Być może nie wszystkim aktorstwo Stiller'a, jak i jego osobowość przypada do gustu, ale w roli Waltera bliżej mu do melancholijnego GREENBERG'A niźli niezdarnego Focker'a w POZNAJ MOJEGO TATĘ. Mogę więc śmiało powiedzieć, że to obraz kompletny.
Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))