Nie lubię pisać o blockbusterach. To filmy z zasady płytkie, nadmuchane kasą i jeszcze większą ilością efektów specjalnych, ze świetną obsadą. To przede wszystkim filmy, których zadaniem jest cieszyć oko, nie umysł. I tak jest również z Thorem, którego fanką nie jestem od samego początku. Thor to typowy mięśniak, który w pierwszej części był bestialsko ucharakteryzowany (wygląd albinosa), a i opowiastka o nim nie porywała do tego stopnia, by się filmem zachwycić. A jedynym plusem był czarny charakter Loki i genialny w tej roli Tom Hiddleston.
Nowa odsłona wprowadza nowego reżysera, nowe mroczniejsze uniwersum i nowego szwarc osobnika, który wyglądem przypomina praojca ludzkości z PROMETEUSZA. Brygada bohaterów z poprzedniej części pozostaje bez zmian i jak zwykle szkoda Idris'a Elba, który tym razem ma z lekka bardziej rozbudowaną rolę, ale nadal to śmiech na sali.
MROCZNY ŚWIAT nie wprowadza nadzwyczajnych zmian w fabule. Nadal Thor to ten osobnik, który jest prawy, a jego miłość do śmiertelniczki tak wielka, że jest w stanie poświęcić wszystko. Loki to dalej Loki, nic w tej materii się nie zmienia, nadal rewelacyjny. I ponownie mamy walkę pomiędzy złymi, tym razem, Elfami, którzy pragną zniszczyć Asgard i wprowadzić wieki ciemne w ten oblany złotem i przytulny świat germańskich bogów. I ponownie w szranki ze złym staje dobry Thor. Konwencja utrzymana, widz albo się cieszy, albo ziewa. Jedno trzeba oddać MROCZNE MROKI są lepsze od swego poprzednika.
By schemat nie zjadł swego ogona, wprowadzono wiele scen zabawnych, rozluźniających atmosferę boskości i przewidywalności. Pojawiło się nawet cameo z Kapitanem Ameryką, a Loki przez chwilę nabiera ludzkiej twarzy. Akcja nie ma zawrotnego tempa, ale jest dawkowana z umiarem. Niestety, to na co czekałam w MROCZNYM ŚWIECIE zostało spłycone. Zabrakło mi rozbudowanej postaci Malakitha. Skomplikowana natura nowego czarnego charakteru, jak i jego działania, które powinny być bazą nowej opowieści, rozmywają się na tle uwypuklonej relacji Thora z jego dziewczyną. Całe to ganianie za zającem spowodowało, że ciemna strona mocy została ciemną, jednak mocy zabrakło. Jestem jednak pozytywnie zaskoczona i z pewnością sięgnę po kolejną część, co zakończenie wymownie nam sugeruje.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))