Strony

wtorek, 4 marca 2014

PAWN SHOP CHRONICLES




Ten film składający się z trzech niezależnych historii, które ostatecznie się na siebie nakładają to ciekawa propozycja filmowa inspirowana twórczością Tarantino. Ducha absurdu, odniesień do klasycznego kina (w tym przypadku gore), oryginalnego montażu i pełnej gamy kolorowych postaci spod ciemnej gwiazdy jest tu co niemiara. Całość, o dziwo, oglądało się lekko, choć z przymrużeniem oka. Nie liczyłam, że dotrwam, ale udało się bez większej skazy.



Trzy filmy, trzy fabuły, trzy typy bohaterów. W pierwszej przypowiastce poznajemy durnowatych rzezimieszków, członków współczesnego KKK, którzy nota bene kochają żydów i murzynów. Wpadają na "genialny" pomysł napadu na kolegę u którego kupują narkotyki. Pomysł już z założenia jest beznadziejny, a jego wykonanie nie tylko nie grzeszy perfekcjonizmem, ale debilizm pomysłodawców sięga zenitu.
Druga przypowiastka, moja ulubiona, to ciekawa propozycja dla fanów gore. Pewien małżonek, któremu przed laty porwano żonę, nagle odnajduje ją przez pierścionek zaręczynowy, na który natknął się przypadkiem w lombardzie. I tak po nitce do kłębka wpada do chałupy porywacza, robi mu z dupy jesień średniowiecza i gdy już wszystko skłania się ku dobremu....
Ostatnia nowela to ciekawa alegoria Doktora Fausta. Pewien domorosły fan Elvisa postanawia podpisać pakt z diabłem, który w zamian ma mu przynieść upragnioną sławę i pieniądze.



Wszystkie filmiki mają wspólny element. Łączy je humor, gapowatość bohaterów, absurd oraz świetne kreacje aktorów, których ostatnio świat filmowy z lekka zaniedbał. I tak w moim ulubionym segmencie o nawiedzonym psychopacie pojawia się Elijah Wood i Matt Dillon. Elvisa gra genialny Brendan Fraser. A przygłupów Ś.P. Paul Walker i Lukas Haas. W roli "strażnika Teksasu" pojawia się Thomas Jane. Całość spina właściciel tytułowego lombardu Pawn Shop - Vincent D'Onforio.



Nie sposób ukryć niedociągnięć w filmie. Zwłaszcza w scenariuszu. Humor bywa toporny, bohaterowie grubą kreską pisani, a historie są momentami przekombinowane. Mogą razić oczywiste podobieństwa do "Kill Bill'a", "Pulp Fiction" etc., mimo to sam pomysł na fabułę uznaję za nieprzeciętny i oryginalny. 
Ostatecznie film okazał się fajną ciekawostką, która ku zaskoczeniu przyniosła więcej frajdy, niż początkowo zakładałam. 
Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))