Strony

piątek, 7 marca 2014

TASOGARE SEIBEI




SAMURAJ - ZMIERZCH to jedna z japońskich opowieści o ciężkiej doli samuraja. Film powstał stosunkowo niedawno (2002r.), jednak śmiało może konkurować z klasykami, takimi jak chociażby filmy Masaki Kobayashiego.
Yoji Yamada konstruując postać Seibei Iguchi kreśli obraz biedy i zepchnięcia na margines społeczny samurajów. Iguchi tkwi w zawieszeniu pomiędzy swoją nobilitacją, a życiem w ubóstwie. Jego honor i kodeks nie pozwalają mu na porażkę. Duma jaką w sercu nosi i ogromna skromność cechuje tego mężczyznę, który przez lata "wiązania końca z końcem" wyrzekł się swej waleczności. Tym trudniej przyjdzie mu podjąć decyzję, która zaważy na jego losie. Będzie musiał wybrać pomiędzy genialną maszyną do walki, którą był jako samuraj, a samotną opieką i ogromną miłością do swych córek i schorowanej matki.



Yamada w bardzo oszczędny sposób buduje dramat Iguchi. Jego ubóstwo kreśli poprzez złośliwe komentarze kolegów. Poświęcenie się rodzinie to również pożywka do kpin. Uległość bowiem nie przystoi silnemu mężczyźnie. Skromność Iguchi to z drugiej strony ciche przyzwolenie na uszczypliwości. Cechuje go niesamowita dobroć i ciepło, która wśród życzliwych ludzi potrafi zostać doceniona. Jego poświęcenie się córkom po śmierci żony zmienia jego priorytety. Chęć walki i poświęcenia Panu przedłożył nad troskę o rodzinę. Niestety jego niezwykłe umiejętności pozostają w cenie, a bycie samurajem staje się stygmatem, który przypieczętuje ostatecznie jego los i miejsce w społeczności, której służy.



Film  jest niezwykle ciepły i wzruszający. Yamada skutecznie waży emocje. Nie ma tu miejsca na zbytnią ckliwość i przesłodzenie. Miłość i troskę, na przemian, zastępuje złością i bezsilnością. SAMURAJ-ZMIERZCH to przede wszystkim cudownie nakreślony obraz upadku Samurajów i walki z własnym ego. Mężczyzn, którzy pełnili w społeczeństwie bardzo ważną funkcję, a którzy z dnia na dzień zostali zepchnięci na margines. Ich dramat pojawia się w momencie, w którym chcąc podjąć walkę z biedą blokowani są przez kodeks, któremu muszą służyć, a który pełni funkcję sznura wiążącego im dłonie. To zawieszenie między "chcę" a "nie mogę" wzmaga uczucie beznadziei i bezsilności, a które paradoksalnie kształtują niezwykle mocny charakter. Chciałoby się powiedzieć, że ciężko spada się z wysokiego konia i tylko niewielu potrafi przełknąć gorycz porażki i przystosować się do warunków, które zastali. Jednak w każdym upadku jest pewien atut. To siła wewnętrzna, która się buduje i kształtuje kręgosłup moralny. Nagle to co dotąd jawiło się jako niemożliwe jest w zasięgu ręki, to czego nie podjęlibyśmy się teraz staje się wykonalne, a każdy kolejny upadek jest mniej bolesny od poprzedniego.
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))