Są filmy tak złe, którym nawet bardzo dobra obsada i wielki talent aktorski nie pomoże. Do tej kategorii zakwalifikował się THE BIG MAN. Cały czas zachodzę w głowę, komu musiał zrobić dobrze debiutant David Grovic, że do takiego gniota kaszalota ściągnął De Niro i Cusacka. I powiem szczerze, nie chcę wiedzieć, niech to zostanie tajemnicą.
Ta dziwna konstrukcja filmowa skupia się wokół dwóch głównych bohaterów. De Niro, który gra kasiastego gangstera i jego chłopca na posyłki, w tej roli Cusack. Cusack ma spiąć poślady i przytaszczyć swemu bossowi tajemniczą torbę. O torbie wiadomo tylko tyle, że jest duża, czarna i pod żadnym pozorem nie można do niej zaglądać. Tę genialną fabułę spina postać przydrożnej dziwki i jej konfliktu z alfonsami oraz motel, w którym cała akcja się rozgrywa. A wisienką na tym bezowym torcie jest tak wysublimowana intryga, że trzeba by się poddać dobrowolnej lobotomii, by jej geniusz okiełznać.
Film jest przede wszystkim za długi. Dwie godziny bełkotu o niczym, w ciemnych, jak dupa murzyna wnętrzach obskurnego motelu i akcja, która wyrywa się w bólach, jak nadgniły ząb z dziąsła. Koszmarny scenariusz. Ból egzystencjalny, przewrót w trzewiach, dno, wodorosty, muł rzeczny i plantacja bawełny w Alabamie. Nie da się tego opisać słowami. Ten film jest pomyłką na kartach światowej kinematografii. I nie ma sensu się nad nim nawet rozpisywać. Tego po prostu nie da się oglądać. A udział De Niro i Cusacka absolutnie w niczym nie pomógł. Wręcz nadał formy karykaturalnej. Pana Davida Grovica powinni zahipnotyzować i wkręcić mu, że pisanie scenariuszy i kamera to śmiertelna choroba, dżuma, trąd i cholera XXI wieku i jak chce przeżyć, to niech omija z daleka.
Moja ocena: 1/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))