Strony

czwartek, 20 marca 2014

UNO [2004]




UNO czyli gra karciana, którą główny bohater nieskutecznie próbuje nauczyć niepełnosprawnego brata. Aksel Hennie z pewnością należy do czołówki norweskiego aktorstwa. Czy scenariusz i reżyseria tego filmu wyszła mu równie dobrze ? To już za chwilę...



Wczoraj oglądałam film THE DYNAMITER, który w głównej mierze porusza relacje braterskie. Hennie również nawiązuje do tego motywu, choć nie jest on tak mocno skondensowany, co w amerykańskim obrazie. UNO mówi zarówno o miłości braterskiej, ale również o szacunku wobec rodziny i lojalności wobec przyjaciół. Czy można to wszystko ze sobą pogodzić ? W mikroświecie naszych "normalnych", codziennych, standardowych zależności, jak najbardziej. W większym lub mniejszym stopniu z pewnością ktoś straci, bowiem priorytetem zawsze będzie najbliższa rodzina. Problem w tym, że historia Dawida nie jest osadzona w świecie "normalnych" relacji. To świat przestępczy. To świat drapieżny. To świat brutalny. Małe potknięcie staje się niewybaczalne. Lojalność i honor jest priorytetem i mało kogo interesują rodzinne rozterki, tudzież problemy. W takim świecie trudno dokonać wyboru pomiędzy rodziną a przyjaciółmi, czy partnerami, powiedzmy sobie, "biznesowymi". Albo poświęcasz się kompletnie, albo poświęcasz siebie. Nie ma ersatzów, nie półsłówek, nie ma wykrętów. To świat czarno-biały oparty na równie krystalicznie skonstruowanych relacjach. Jesteś z nami lub przeciwko nam... koniec, kropka. Ten świat zależności staje się ogniwem zapalnym filmu. Bohater musi dokonać wyboru i kiedy w końcu stawia na szale swe przyjaźnie przyjdzie mu za to słono zapłacić.



Pod kątem technicznym Hennie, jako reżyser i również aktor wygrywa. To bardzo rzetelnie skonstruowany dramat. "Męskie sprawy" są tu jasno i precyzyjnie określone. Scenariusz również jest poprawny. Problem pojawia się w umiejętności przełożenia tekstu na obraz, na te ruchome obrazki, które mają nasz ruszyć, wzruszyć, czy nawet wnerwić. No niestety, mnie one mocno znudziły. Dłużące się sceny, które absolutnie nie wnosiły nic do podkręcenia dramaturgii można by równie dobrze usunąć. Nikt i nic by na tym nie stracił. I to największy mankament... nuda wiejąca pomiędzy kadrami. 
Jeśli ktoś jednak lubuje się w klimatach, które rewelacyjnie zobrazował Winding Refn w trylogii PUSHER to UNO z pewnością trafi w ten czuły punkt. Oczywiście obrazowi Aksela Hennie bardzo dużo brakuje do filmów swego duńskiego kolegi, ale zahacza o podobną tematykę.
Moja ocena: 5/10

2 komentarze:

  1. Mnie film nie nudził (poza jedną sceną oglądania tv), dla mnie to co najmniej dobre, porządne kino ze świetną muzyką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ważna scena, warto było zwrócić uwagę co Panowie oglądali, co poniekąd sugeruje czym się inspirował autor, a w porównaniu do tej właśnie inspiracji wypadło blado. Ale oczywiście wszystko jest kwestią gustu :-)

      Usuń

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))